- Jest możliwość…
że… że operacja się nie uda? – zapytała cicho Keyt
Przyjaciele
milczeli chwilę. To wywołało u dziewczyny jeszcze większą rozpacz.
- Musi się udać.
Nie ma innego wyjścia – powiedział Mark
Mijała godzina za
godziną. Czas nie dłużył im się na myśleniu w milczeniu. Nim się spostrzegli,
zasnęli, a obudził ich dopiero rano lekarz.
- Co z nim? Z
Axelem? – zapytał Evans
Lekarz popatrzył w
oczy Markowi i innych.
- Proszę, za mną –
powiedział wreszcie
Doszli do bardzo
ładnej sali. Dobrze oświetlonej przez całą wschodnią ścianę wyłożoną szkłem.
Ściany były pomalowane na biało i wyłożone białymi płytkami od podłogi. Ta,
natomiast miała odcień bardzo jasnego ekri (nie mam bladego pojęcia jak to się
piszę). Po lewej stronie na środku stało samotne łóżko.
- A-Axel… -
szepnęła Keytlin
Na owym „samotnym
łóżku”, leżał szczupły chłopak z odcieniem jasnego blondu włosów. To był Axel
Blaze. Odłączony od jakichkolwiek urządzeń czy aparatur. Zanim ktokolwiek się
zorientował, lekarz ulotnił się z pomieszczenia.
- Co to ma znaczyć?
– zapytał Mark
- Nie wiem, czy
chce wiedzieć – odpowiedział Nathan
Zapanowała
niezręczna cisza. Przerwała ją pielęgniarka, biorąc tym samym na badania Swifta
i Evansa. Flora podeszła do okien. Zaparło jej dech, widok był niesamowity,
czuła się pięknie, lecz jej myśli błądziły gdzieś po otchłaniach Hadesu. Wpatrywała się dalej w jedno,
nieokreślone miejsce.
- Axel… Ja… - Keyt
złapała chłopaka za rękę , mając łzy w oczach– Co się dzieję?
Dziewczyna
machinalnie zamknęła oczy, pozwalając łzom płynąć.
- Keytlin… -
rozległ się łagodny głos
- Operacja się… -
powiedział… - udała – Axel!
Oneryes mocno
przytuliła chłopaka. Tak bardzo się cieszyła, że on żyje.
- Axel! Nigdy
więcej mi tego nie rób! Rozumiesz? Nigdy więcej!- mówiła przez łzy
****
- Noga goi się
dobrze. Jeszcze dziś, będzie mały „meczyk” – powiedziała pielęgniarka
-Aha – odpowiedział
Nathan
Po tych słowach do
pomieszczenia wpadła trójka zadowolonych uczniów. Przewracali wszystko, co
napotkali na drodze, łącznie z fiolkami, wazonem i pielęgniarką. Radosna banda
skoczyła na Swifta.
- Axel żyje! Axel
żyje! Axel żyje!
Wybiegli z sali
zostawiając kobietę na podłodze.
****
Po południu Mark i
Nathan siedzieli w ogrodzie. To tu miał się odbyć „meczyk”. Teraz przybiegła
dwójka zmęczonych chłopców, wyglądających na młodszych od naszych piłkarzy.
- Zagrajmy! –
wyrwał się jeden
Niedaleko stała
jedna, biała bramka. Evans miał iskry w oczach. Nie mógł się powstrzymać, by
nie zacząć bronić. Na początku, mała rozgrzewka. Potem, pierwszy z młodych
chłopaków, lekko kopnął piłkę, a ta potoczyła się wprost do Marka. Bramkarz bez
trudu chwycił futbolówkę.
- Jeszcze raz, ale
trochę mocniej! – krzyknął
Tak dalej toczył
się trening bramkarski. Teraz przy piłce stanął Nathan, który nadal pomagał
sobie w chodzeniu za pomocą kul. Kopał piłkę bardzo ostrożnie. Jednak wspaniałą
zabawę przerwała im pielęgniarka. Zaprosiła ich do środka po czym udała się do
jakiegoś pokoju. Gdy wróciła, powiedziała to Swifta:
- Musimy sprawdzić,
czy będzie pan mógł utrzymać równowagę, bez pomocy. A co do Marka, twoja ręka
musi przebyć szereg długich ćwiczeń, zanim będzie sprawna, i znów będziesz
bronić bramki. Ale nie mówię, że będzie łatwo. Twoja ręka będzie musiała
przetrwać solidne cierpienia…
Zapowiedź!
Axel żyje! Radocha na maxa!
Jednak co będzie z dalszymi ćwiczeniami Marka i Nathana? Zbliża się kolejny
mecz. Raimon wraca do pełni formy! Będzie się działo! Czytajcie następny
rozdział pt. „Wielki powrót!”
--------------------------------------------------
Ehej!
Tytuł wogóle nie pasuje...
Przepraszam, że tak
długo was trzymałam w napięciu. Bardzo przepraszam.
Lecz doszłam do
trzech wniosków:
1.
Siedząc
nad lekcjami, przypomniałam sobie mój blog. I… Cała ta historia Inazumy Eleven
na moim blogu jest bez sensu. Wszystkie rozdziały… Głupie i bez najmniejszego
sensu…
2.
Myślałam
czasami w nocy o tym blogu i o tym wszystkim. Doszłam do wniosku, że nie umiem
pisać. Wszystkie te historie nie trzymają się kupy…
3.
Nie
wiem, czy nie skończyć z pisaniem… zamknąć tego i wszystkie inne blogi…
Jeszcze jedno…
Dziękuję mojej
kochanej ,,koleżance” ze szkoły (M), że
potrafi mnie tak rozdrażnić, że bym ją zabiła. Miej się na baczności!
I….
Będę walczyć do
samego końca! Nie poddam się bez walki! Nie mam pojęcia, czy to czytasz, ale,
nie wygrasz ze mną! NIGDY! Nikt ze mną nigdy nie wygrywa…!
To przez te dwie
osoby tak ciężko mi się pisało…