piątek, 27 września 2013

36. Pościg!

- Panie Mark… Nie jest za dobrze. Nie mogę panu powiedzieć, że jest nieźle, bo jest fatalnie… Już nigdy nie stanie pan na murawie…
- MARK!
****
Nelly potrząsnęła mocno chłopakiem. Minęło trochę czasu, nim wrócił do siebie.
- To tylko sen… - powiedział
- Rzucałeś się jak opętany…
- Zwykły koszmar… - zerknął na zegarek – Siedzisz ze mną całą noc?
- Jest piąta. Nie całą. Mark, a teraz śpij. Jutro będzie decydujący dzień…
****
Następnego dnia Evans miał operację. Był strasznie spięty. Nathan, będzie mieć jutro, albo jeszcze dziś. Mark siedział na łóżku. Weszła Nelly.
- Cześć. Co u ciebie słychać? – spytała najbardziej troskliwie jak mogła
- Nic nowego – na jego twarzy momentalnie pojawił się uśmiech – Miło że przyszłaś…
- Panie Evans. Sala gotowa – wkroczyła pielęgniarka
- Trzymaj się – powiedziała Nelly a gdy Mark wstał, mocno go przytuliła – Walcz. Mark, zrób to dla mnie…
Chłopak, początkowo zaskoczony, po chwili też przytulił dziewczynę. Raimon poszła do Keytlin.
- Szkoła ma z dwadzieścia tysięcy z wygranych meczy. Więcej z innych meczy, poszło na wydatki dla szkoły.
- Naprawdę? – dziewczyna Axela rzuciła się przewodniczącej na szyję – Dziękuję! Mamy już dwadzieścia pięć tysiaków!
Razem poszły do sali w której leżał Nathan. Flora mu powiedziała o zaistniałej sytuacji.
- Gdy wyjdę ze szpitala… sprzedam motor – powiedział
- Jeździłeś? – zapytała Keyt – Kiedy?
- Jeszcze gdy miałem piętnaście lat. Mark też jeździł. Wkrótce wciągnęliśmy w to Axela i takiego Kai’a. Zaczęliśmy się ścigać, na początek o nic, ale później to były już wyścigi stawkowe. Gdy któryś z nas wygrywał, mieliśmy sporo pieniędzy, by ulepszyć sprzęty.
- Czemu już nie jeździsz? – drążyła Flora
- Był kiedyś wyścig. Startowali w czteroosobowych grupach. Kai na początku już wcisnął gaz do dechy, a oni trzymali się w trójkę z tyłu… - wtrąciła się Nelly
- Mówiliśmy mu, ba, nawet krzyczeliśmy do niego, by zwolnił. Ten nie zważał na nic. Przeszył środkiem toru i zderzył się z bandą, a ponieważ my byliśmy z tyłu… Poobdzieraliśmy się cali. Jednak Kai, został najbardziej poturbowany. Jest w śpiączce od dwóch lat… - dokończył Swift
- Och… Straszne…
- Od chwili wypadku, odstawiliśmy motory już na zawsze. Tak stoją i kurzą się w garażu… Za nie pójdzie sporo kasy. Tyle ulepszeń… C-czekaj! Przed wypadkiem Kai dał Axelowi czek, na nowe sprzęty.
- Gdzie on go schował? – wypaliła Keyt
- Nie wiem… Przepraszam… - westchnął Nath
- Może to nie miłe, ale… musimy go znaleźć! – przyrzekła Keytlin.
****
Axel dalej leżał w tej samej sali. Dalej nieprzytomny. Dalej niczego nieświadomy. Według Keytlin, na łóżku szpitalnym wyglądał nieziemsko, tak, tak słodko. W gazetach już były informacje na temat wypadku. Fanki Blaze’a były załamane. Jego dziewczyny nie było w pomieszczeniu. Okno było uchylone. Nagle mocny podmuch wiatru wyciągnął zasłonkę na zewnątrz. Przez okno, po płytkach i do łóżka chłopaka ze stukiem fleków podszedł facet, ubrany w czarny garnitur i złowieszczych ciemnych okularach. Ściągnął kroplówkę, i wstrzyknął do woreczka dwie dawki brązowej substancji.
- DARK! – krzyknął detektyw stojąc w drzwiach
Za nim przybiegły dziewczyny. Smith (czy jak mu tam) skoczył na faceta.
- Zabierzci… Odetnijcie… do-dopływ kroplówki!
Nelly z Florą zajęły się trucizną. Kolor roztworu zmienił się na żółty. Zbliżał się do żył Axela. Keytlin, widząc bójkę dorosłych mężczyzn i jej Axelka… Zapaliła się jej lampka „zabójcy”. Skoczyła z paznokciami, na Darka, dosłownie jak Wolverine (ten gościu z metalowymi pazurami z dłoni). Złapała go za gardło i przewróciła na posadzkę.
- Ty dziadu! Ty… - kątem oka spojrzała na zdziwionego detektywa – Co pan tak stoi? Na policję! Raz!
Dark zmieniał kolory twarzy jak kameleon. Policjant ledwo odciągnął Keyt od niego, by go udusiła. Axel został uratowany. W ostatniej chwili.
****
- Jestem! – powiedziała Flora
- Zaraz jadę na operację… Jestem strasznie zdenerwowany…
Dziewczyna usiadła obok chłopaka.
- Nie martw się… Będzie dobrze – położyła mu rękę na dłoni – zawsze masz nas…
Spojrzał jej głęboko w oczy. (proszę sobie wyobrazić muzykę- pianino i skrzypce!)
- Mam ciebie
Zbliżyli się do siebie. Ich usta spotkały się w pocałunku. Flora położyła Nathanowi ręce na szyję, a jego dłonie spoczęły na jej tali. Nigdy by nie przerywali tej chwili. Rozległ się dzwonek. Niechętnie oderwali się od siebie.
- Już czas…
- Będzie dobrze… - ostatni raz go przytuliła po czym wyszła.
****
Policjant, który wyprowadzał Darka, leżał nieprzytomny pod ścianą, a sam Dark czmychnął oknem, oczywiście detektyw też. Zsuwali się po linie. Smith ujrzał na dole strażacki wóz, i strażaków, rozkładających płachtę. W tym momencie, do głowy przyszedł mu pomysł. Wyciągnął scyzoryk, i zaczął ciąć sznur nad swoją głową. Nikt tam nie zatrzyma Darka. Po chwili lecieli w dół. Na ziemi, jeszcze oszołomiony „złoczyńca” ruszył do samochodu. Detektyw za nim. Zaczął się pościg. Dołączyła się policja. Na skrzyżowaniu Dark wpakował się w światła.
- Mamy cię! Teraz, już nie uciekniesz! – powiedział Smith zaciskając kajdanki na nadgarstkach faceta.

Zapowiedź!
Nareszcie Dark siedzi za kratkami! Dzięki detektywowi! Mark będzie musiał mu podziękować. Lecz najpierw, czeka ich prawda. Czy Mark znów będzie bronić bramki? Czy Nathan kiedykolwiek jeszcze kopnie piłkę? Czy Axel ujrzy światło słoneczne i czy jeszcze zagra? Czytajcie odcinek pt. „Skutki operacji i ostateczna suma.”.



-----------------------------
Hej! Hej! HEJ!
Ale to szybko leci! Mam taki przypływ weny! Maskara! Nie… Masakra! XD
Przepraszam, że taki krótki… :!

To tak… Kojarzycie blog „Kwiat Mroku”? Pojawiło się na nim ostatnie opowiadanie… Dziękuję, wszystkim, którzy komentowali tamtego bloga.


Czekam na resztę rozdziałów! Blog Keiszy i Liny, Keshi, Laury, która rozpłynęła się w powietrzu, Kryształowej, KOTKA, Inazumy i Keshi, a szczególnie Fanki Inazumy – NIE WOLNO CI ZAMYKAĆ BLOGA! 

środa, 25 września 2013

35. Spisek czy przypadek?

Pewien mężczyzna oglądał powtórkę meczu z Hadesem. Koszmarny koniec. Wzdrygnął się na samą myśl o liczbie rannych… Wyłączył telewizor i wpatrzył się w księżyc. Rozmyślał…
****
Nelly chodziła po korytarzu. Czekała na lekarza, który miał dać ostateczne wyniki.
- Panno Raimon, informacje nie są wesołe. Cała drużyna odniosła obrażenia, jednak na środku boiska spadło najwięcej ziemi. Axel, Jude, Mark, Nathan odnieśli najpoważniejsze obrażenia. Menedżerki, zwłaszcza Celia odniosła obrażenia. Jednak, proszę porozmawiać z Markiem, jako kapitan drużyny, musi wiedzieć…
Poszły do sali Evansa. Na łóżku, z zabandażowaną ręką, nogą i kawałkiem głowy miał przymknięte oczy. Wymusił lekki uśmiech, na widok Nelly.
- Panie Mark… Mam złe wieści… Jednak jako kapitan, podaję panu pierwszemu. Przez ciężką ziemię, ma pan złamaną kość w czterech miejscach ręki. Doszło do złamania otwartego, który zatrzymał dopływ krwi do niektórych tkanek. Nathan, miał podobnie, tylko kość przebiła mięsień, tym doprowadzając do zerwania ścięgna. Natomiast Axel… On… Ma połamane pięć żeber, rękę, nogę w dwóch miejscach, i problemy z czaszką… Zagrożenia są takie… Tobie musimy… amputować rękę, Nathanowi nogę a Axel… Może stracić życie… Jude ma połamane żebra… A…
Mark wpatrywał się brązowymi oczami w gościa w białym kitlu. Przestał słuchać faceta. Nic do niego nie docierało. Nelly z trudem powstrzymywała łzy. W końcu wybiegła z pomieszczenia.
- Nelly! Stój! Proszę! – krzyknął za nią Evans – J-jak to… J-j-ja iii rrękka? C-co???
- Przykro mi…
Mark został sam. Docierało do niego, że to może być koniec jego piłkarskiej kariery… Po policzku popłynęła mu łza.
****
Flora siedziała przy łóżku Nathana. Płakała. Chłopak był nieprzytomny.
- Gdzie ja jestem…?
- W szpitalu… - spojrzała na niego – Zawaliła się ściana… Mecz odwołany.
- Czemu płaczesz?
- Ja nie wiem… lekarz ci powie… - wybiegła z sali
Przyszedł lekarz, dał mu jakieś papiery. On to przeczytał i zbladł. On skończy z piłką nożną? Wróciła Florayna. Zobaczyła, że Nathan ma łzy w oczach.
- Co ci jest? – zapytała tak troskliwie podchodząc do niego jak najbliżej
Rozpłakał się. Złapał dziewczynę za rękę i przyciągnął do łóżka. Wyszeptał to co miał do powiedzenia. Przytuliła Swifta, mimo wszystko. Pierwszy raz widzi, jak płacze. Teraz nie ma głowy do niczego. Płakali razem.
- Floro… Czemu…? – spojrzał jej w oczy – Czemu???
- Spokojnie Nathan… Wszystko się ułoży!
- Co z Markiem? Axelem? Co z nimi?
- Mark może mieć… no… rękę… - chłopak przyłożył dłoń do czoła – A-Axel… życie…
- Jaaak tto? – chłopak zacisnął pięści – Musimy się dowiedzieć, kto za tym wszystkim stoi… Gorzko tego pożałuje…
****
Axel był nieprzytomny. Oddychał przez respirator. Jego serce biło równo. Keytlin czuwała przy jego łóżku. Była roztrzęsiona i zapłakana… Do pomieszczenia weszła Flora i mocno ją przytuliła.
- Dziesięć dni! Rozumiesz?! Dziesięć!
- Spokojnie. Mark na pewno coś wymyśli…
****
- Trzeba coś wymyślić! – powiedział Mark – Zawołaj lekarza! Czy można coś zrobić, żeby no… Axel nie…
- Tylko bardzo kosztowna operacja…
- Ile? – zaczął Mark – Do kiedy?
- Sto tysięcy… Za dziesięć dni on…
- Niech pan tak nie mówi! Jak pan może być takim arogantem?! I czemu pan tu jeszcze stoi? Axel Blaze, najlepszy napastnik Japonii jest w ciężkim stanie! Nie obchodzi mnie, że nic nie da się zrobić! – Evans wybuchł
Lekarz wyszedł. Nelly podeszła do chłopaka i położyła mu rękę na ramieniu. Ten się uspokoił.
- Trzeba zebrać te pieniądze… - powiedział
- Detektyw chciał z tobą rozmawiać.
- Niech wejdzie…
Po chwili do sali wszedł siwobrody mężczyzna w swoim wieku. Pomógł on rozwikłać kto stał za zawaleniem się metalowych konstrukcji w Akademii Królewskich.
- Witaj Mark. Słyszałem i oglądałem to co się stało. Bardzo mi przykro… Wcześniej rozmawiałem z Nathanem…
- Obudził się? Świetnie! – oczy bramkarza trochę poweselała
- Chciał, żebym się dowiedział, kto za tym stoi. Mam pewne podejrzenia, lecz nie mogę działać pochopnie… Podejrzewam…
****
- Flora! – do dziewczyny podbiegła Keyt
Ponieważ były w łazience, echo rozniosło jej głos po całym pierwszym korytarzu.
- Ciszej. O co ci chodzi?
- Posłuchaj… Musimy zebrać to sto tysięcy! – powiedziała przez łzy – Ja… ja sobie nie daruję, gdy on umrze!
- Keytlin… Każdy jest w trudnym położeniu… Postaramy się zebrać te pieniądze.
****
- Jak to nie może pan?! Do widzenia! – detektyw rzucił telefonem
- Spokojnie….
- Nie mogę być spokojny!
- Ale…
- Nie! Muszę im pomóc!
- Posłuchaj. Znajdziemy go, choćbym miał zwiedzić cały świat! – odpowiedział jego wspólnik
Nagle rozległ się dźwięk telefonu. Po trzecim dzwonku, detektyw odebrał. W słuchawce było słychać złowrogi śmiech, znanej przez nich osoby.
- Myślicie, że mnie znajdziecie? Radziłbym wam, nigdy, ale to nigdy, nie zostawiać przy…
Rozłączyło ich. Przerażenie detektywa zmieszało się ze zdziwieniem.
- Dark!

Zapowiedź!
Już wiadomo, kto za tym wszystkim stoi! Dark! Ten przebiegły typ, będzie chciał zagrozić Axelowi! Zrobi wszystko, by te sto tysięcy nie zostało wpłacone. Dziesięć dni musi nam wystarczyć. Lecz co będzie z Markiem i Nathanem? Czytajcie następny rozdział pt. „Pościg!”.




-----------------------------------------
Przepraszam, że taki krótki. Keisza mówiła/pisała, że mam się rozpisać. Jednak nie udało się… Przepraszam.
Kryształowa chciała więcej Nath & Flora. Spokojnie. Będzie.
Za to Celia Oro zażyczyła sobie Mark & Nelly.
Wszystko będzie.


Aha! Dziękuję wszystkim, którzy doradzali w sprawie chłopaka. Jutro się z nim zobaczę ^^ Ale jazda XD Dziwnie się przy nim czuję… A on dziwnie się zachowuje… Co zrobić? Tylko nie pisać, że mam mu powiedzieć! ( Ale Fance Inazumy bardzo dziękuję, bo na ostatnim treningu… AAA! ;D ) Zaczynam się rozpisywać… Dzięki, że dalej czytacie mojego bloga ;) 

czwartek, 19 września 2013

34. Mecz w podziemiach!

Paczka przyjaciół cało wróciła do Japonii. Powitała ich cała drużyna Raimona. Zdążyli w samą porę, ponieważ dziś grali półfinał. Wsiedli do autokaru, i pojechali na stadion.
- Mam nadzieję, że nie zapomniałeś jak się gra? – zagadnął Eric do Nathana
- Jasne, że nie.
W końcu zauważyli wielkie liceum w kolorach ciemnego brązu, fioletu i czerni. To był istny pałac. Pierwszy wysiadł Mark, i od czubka głowy po palce, przeszył go podmuch lodowatego i porywistego wiatru. Menedżerki zaprowadziły ich na stadion, który znajdował się dosłownie pod ziemią. W dobrych humorach przebierali się w szatni. Jednak po wejściu na stadion, mina im zrzedła na widok murawy i przeciwników. To miejsce było całkowite odcięte od promieni słonecznych, nie było źdźbła zielonej trawy zamiast tego ziemia, a boki boiska były obsypane żwirem. Wszystko było takie mroczne. Tamci zawodnicy byli bladzi, o mrożącym krew w żyłach wyglądzie i zabójczym spojrzeniu.
- Półfinał. Im dalej zajdziemy, tym coraz dziwniejszych zawodników spotkamy… - mruknął Jude
Drużyny udały się na swoje rezerwy. Axel, i zresztą nie tylko on, czuł na sobie mordercze spojrzenia kibiców.
- Ale tu zimno… - Steve potarł ramiona
- Posłuchajcie. To półfinał, więc dajemy z siebie wszystko. Trzeba wygrać, ale uważajcie na siebie. Coś tu jest niedobrego. Pilnujcie przeciwników, i nie dajcie się oszukać. Ruszajcie! – powiedział trener – Jesteście tu zbyt kolorowi.
Zawodnicy ustawili się na swoich pozycjach. Gwizdek sędziego. Goście rozpoczęli spotkanie. W ułamku sekundy, Kevin leżał na zimnej i twardej ziemi, a piłkę przejął napastnik Hadesa.
- Lior Mendess znalazł się pod bramką niejakiego Evansa!
- Wolałem jak komentował Chester… - powiedział Axel
Bobby wykonał wślizg, zabierając piłkę i przekazując do Max’a. Niestety, ten musiał wycofać piłkę do Nathana, ponieważ atakowali go ci z Hadesa. Chłopak zręcznie podał do Axela.
- Trenerze, oni są tacy szybcy. Czy to możliwe, że są…
- Chyba tak… - odpowiedział trener.
Sędzia podniósł żółtą kartkę. Wśród zawodników pomknęło oburzenie.
- Ale to nie…
- Na razie upominam, następnym razem schodzisz! – ostrzegł mężczyzna
- Axel! – do chłopaka podbiegł Nathan – Żyjesz? Ten sędzia jest…
Nagle facet odwrócił twarz, i posłał groźne spojrzenie Swiftowi. Ten pomógł Axelowi wstać i bez słowa wrócił na miejsce.
- Jak mogłeś ty szujo! Ty… ty mendo skończona, idioto! Dawać żółtą kartkę za nic?! Pożałujesz tego skończony bałwanie! – Keytlin była powstrzymywana przed zaatakowaniem sędziego, chociaż należało mu się. – Mojego chłopaka! Ty…!
- Keyt! Spokój! Bo będzie gorzej! – Nelly usadziła ją na miejscu
Kolejne minuty mijały na niepotrzebne dyskusje z sędzim. Ten sam zawodnik, który wcześniej atakował bramkę Marka przedarł się przez obronę. Zmroził kapitana wzrokiem nienawiści i…
- GOOL! 1:0 dla Hadesa! Oho! Koniec pierwszej połowy!
- Przepraszam chłopaki… - Evans uderzył pięścią w ziemię – nie mogłem… ja…
- Spoko, Mark. Pokażemy im jeszcze, że nie wolno zadzierać z Raimonem – powiedział Erick
Zawodnicy wrócili na rezerwę. Byli niezadowoleni. Napili się wody
- Teraz im pokażemy! – klasnął w ręce Mark – Wygramy to!
- Yhyymm…
Powrót na boisko. Zawodnicy Hadesa błyskawicznie przeszli do ataku, potrącając Axela, Ericka, Bobby’ego i Nathana. Teraz sędzia obojętnie przeszedł obok leżących na „murawie” chłopców. Lior, ku zdziwieniu każdego, zawrócił, kompletnie dezorientując Marka i z prędkością światła, przebiegł po Axelu.
- Przypadek!
Keytlin miotała się na ławce. Mówiła szybko, niezrozumiale. Po chwili normalnie usiadła na swoim miejscu. Miała jakiś plan… Axel ledwo się podniósł. Spotkanie wznowione. Obrońca przeciwników z pola karnego zasadził taką „bombę”, że podmuch wiatru zmiótł najbliżej stojącego Blaze’a, Juda, Steve’a i Nathana, a zatrzymało się przed Markiem.
- Nathan! Twoja! – kapitan podał Swiftowi
Przy chłopaku, z ziemi „wyrośli” zawodnicy Hadesa. Kopnął jednocześnie, co przeciwnicy. Jednak, obrońca Raimona odpadł. Leżąc na murawie, czuł silny a jednocześnie dziwny ból.
- Ręka Majina!
- Evans zatrzymał strzał! Cóż za przedziwna technika! Podaje do… Axela!
Napastnika okrążyli przeciwnika z pewnej odległości. Coś wybełkotali i chłopaka otoczyła biała nieprzezroczysta kopuła. Raimon wypatrywał przyjaciela. Następni zawodnicy dali się tak wrobić. Jude, Erick i Kevin. Nagle zgasły jedyne światła na stadionie i zapanował kompletny mrok. Mark poczuł wiatr, ale nie taki zwyczajny – tornado. Gdy światłość wróciła, każdy zawodnik leżał na ziemi, oprócz kapitana. Pierwszy podniósł się Jude, potem Steve i Max. Blaze na wpół przytomny wpatrywał się w ziemisty, niewidoczny sufit. Przypomniał mu się mecz z Zeusem. Tutaj jest tak samo, leżą, jęczą, i walczą o każdy krok. Tylko że wtedy, on podnosił się pierwszy, teraz, coś go trzyma przy ziemi, poharatanego, posiniaczonego i cierpiącego… Poczuł ostatni zimny podmuch wiatru, i zatonął w swoim świecie. Ocknęła go spadająca kropla wody. Spłynęła mu po policzku, a potem następna. Gdy znów chciał odpłynąć, spadła na niego grudka ziemi. Usłyszał krzyki, oraz biegnących w jego stronę Marka i Nathana. Ostatnie spojrzenie na swych przyjaciół, wystraszoną twarz Keytlin, minę po raz pierwszy wystraszonych przeciwników… Coś upadło na niego. Zauważył jedno białe światło, a potem nie czuł już niczego…



Zapowiedź!
Mecz został przerwany. Ziemna ściana załamała się i z akademii Hadesa, zostały gruzy. Najgorsze jest to, że zawodnicy obu drużyn, znajdowali się na stadionie. Po ocknięciu w szpitalu, dowiedzą się koszmarnych rzeczy. Będą musieli podjąć ciężką decyzję i walczyć o każdą minutę. Czytajcie następny odcinek pt. „Spisek czy przypadek?”



-------------------------------
Hello! :P Przepraszam, ale muszę się wygadać…
Ostatnio, spytali mnie na naszej klasie, dlaczego jestem smutna, bo ostatni rozdział i notka była bez uśmiechów. No, w humorze nie byłam, ponieważ pokłóciłam się z przyjaciółką i mój chomik miał problemy zdrowotne L Jednak już jest wszystko dobrze J oczywiście z przyjaciółką jesteśmy w napięciu…
A! Nie wiem, czy to dobrze czy źle, ale… proszę o radę! Zakochałam się… Zawsze, gdy widzę tego chłopaka, serce podchodzi mi do gardła i dwie przyjaciółki muszą mnie pilnować, żebym czegoś głupiego nie zrobiła. xD Ach… Rozmarzyłam się… Ale on na mnie źle wpływa… Na WF-ie gdy graliśmy w ręczną, uderzyłam nogą w słupek jako bramkarz, uszkodziłam sobie kostkę, a na dodatek przegraliśmy… W piątek mam zawody strażackie! A dzisiaj mam zajęcia z nim… Powiadomię was, czy wygraliśmy czy nie ;P
Co do rozdziału…

Ciekawy zwrot akcji. Wiem, że krótki. Dla Keiszy i Keshi, dla Fanki Inazumy, Kryształowej i KOTKA, nieokreślonej i innych ;D

sobota, 14 września 2013

33. Zmiana

Dwa tygodnie po wygraniu pierwszego meczu bez Nathana, Raimon miał jeszcze jeden mecz. Drużyna widocznie straciła najlepszych zawodników, bo przegrała 18:0. Mama Marka, Mark i Nelly opracowali pewien plan. Jednak na dopracowanie, musieli spędzić kolejny tydzień. W operację „POWRÓT”, został wkręcony jeszcze Axel i Flora. Plan mógłby wypalić…
- Kiedy? – krzyknął Evans do słuchawki – Super…
- Mów! – ponaglił Axel
- Poczekamy miesiąc na bilety do Polski… albo…
- Albo co?!
- Pojedziemy klasą ekonomiczną.
- Może być!!!
****
Axel wszedł na pokład samolotu. Przeszedł przez pokład pełen mięciutkich skórzanych foteli, z tabletem i Wi-Fi, pięknym widokiem, i takimi duperelami. Od razu po przekroczeniu pierwszych drzwi ekonomi, uderzył w niego okropny zapach zepsutego jedzenia, potu i czegoś z łazienki… Siedzenia były ubrudzone sosem i czymś żółtym. Niektóre fragmenty były ułamane…
- Szykuje się długi lot… - mruknął Blaze do swoich towarzyszy, widząc że każdy ma miejsce w innym rzędzie
Markowi trafił się środek, między chrapiącym staruszkiem, a nieco grubszą panią, od której zajeżdżało kiełbasą, Axel między wrzeszczącym dzieckiem, a spoconym „gościem większych, ale to większych rozmiarów”, Nelly miała miejsce przy szybie, obok jakaś nastolatka, a od korytarza Flora. Tylko im natrafiły się bliskie miejsca. W końcu samolot wystartował. Po niecałej godzinie, Evansa zaczął niepokoić dziwny gulgot z gardła staruszka. Obudził się po chwili odchrząknął i sięgnął po torebkę na „pawia” […]  Markowi śniadanie się cofnęło. Odwrócił głowę, by nie patrzeć na… a odurzył go kiełbasiany zapach, ale taki obrzydliwy…
- Ratunku! – pomyślał chłopak wolno chowając nos w koszulkę
Axelowi przeszkadzał dzieciak, który co chwila dźgał go palcem w żebra, a gdy próbował zasnąć, wrzask obudził go całego. Nie licząc tego, na biednego, ściśniętego chłopaka pocił się gruby facet, który zjadał dziwnie dużą ilość jedzenia, które po zmieszaniu, były przykre w zapachu…
Za to dziewczyny gadały w najlepsze. Jeszcze po godzinie i pół samolot wylądował. Chłopcy czekali na ten moment. Zerwali się z siedzeń i na łeb na szyję pognali do wyjścia… Na zewnątrz cieszyli się świeżym powietrzem. Jednak po chwili, zorientowali się, że prześmierdli zapachem, i nie znają polskiego.
- Musimy pojechać do… Warszawy… - powiedział Mark
I ruszyli w całkiem nieznany świat. W taksówce ledwo dogadali się z kierowcą. Musieli robić przesiadki trzy razy i pociągiem na miejsce. Oczywiście, dla nich to był niezły szok widząc, niewidziane dotąd miasta.
- Musimy tu kiedyś przyjechać! – powiedziała radośnie Nelly
- Ale nie ekonomią… - odpowiedział Mark
Po jednej godzinie jazdy, znaleźli się w punkcie docelowym. Warszawa. Mieli dokładne dane, gdzie prawdopodobnie jest Nathan. Przechodzili przez pasy, Axel pierwszy. Centralnie kilka centymetrów od niego przejechał samochód. Gdy znaleźli się na drugiej stronie, Axel powiedział:
- No co jak co, ale u nas, czy w Anglii, gdy choćby palcem wjedziesz na pasy, nie ma prawa się samochód ruszyć, a tutaj, to cię rozjadą jak się da…
Kilka kroków dalej, Mark zobaczył stadion. Przecisnęli się między bramkami, i byli w środku.
- Bingo! – krzyknął Mark widząc grupę lekkoatletów, za co został uciszony
- Mark, co dalej? Nie mówiłeś…
- Załatwię to – przerwał Florze chłopak
Pokierował się na boisko. Bez żadnych obaw, z uśmiechem od ucha do ucha i z pewnością siebie prawie w podskokach podszedł do zawodników.
- No nie… - westchnął Axel
Evans nieco się zdziwił, nie widząc nigdzie kolegi.
- Hej chłopaki… - zaczął niepewnie
- Mark? To ty?
- Nathan?! Ale się zmieniłeś!
- Zacznijcie beze mnie. Co tam, czemu przyjechałeś? – zapytał zdziwiony Swift
- Chciałem cię namówić do powrotu. Cz… Czy ty ściąłeś włosy?!
Chłopak nie miał już włosów upiętych w kucyk, ale nieco dłuższe niż do ramion włosy. Ciężko westchnął.
- Zmieniłeś się przez te prawie trzy miesiące… Twój akcent jest bardziej… polski… Pamiętasz jeszcze mnie? Pamiętasz nas?
- Jasne.
- Pamiętasz nasz pierwszy mecz z Królewskimi? A mecz z Zeusem? To konfetti opadające nam na włosy i za ubranie? Te wszystkie niesamowite strzały?
Nathan wpatrywał się ślepo w ziemię. Wszystko, o czym mówił Mark, teraz, tak nagle wyświetlało mu się w głowie.
- Mark… Te, te wspomnienia, jakby, wróciły… Wszystkie.
- No widzisz. Zbliża się półfinał. Chciałbym cię prosić, żebyś wrócił…
- Muszę się zastanowić. Ale opowiadaj! Co tam w Japonii? – do Swifta błyskawicznie wrócił humor.
- Wygraliśmy pierwszy mecz… Znaczy…
- Wiem.
- Axel i Nelly jest ze mną! Flora też! – przywołał ręką wymienione osoby
- Cześć stary! Fajny fryz! – Blaze przybił piątkę – Tęskniliśmy!
- Super was widzieć!
- To już się zastanowiłeś? Proszę cię, żebyś wrócił! – zagadnął Evans
- Nie proś mnie. Powinienem cię prosić, abyś mnie znów przyjął do drużyny.
- Wracasz?!  Jej! – zaczęli skakać wokoło Nathana, ale Florayna trzymała się trochę z boku.
- Dobra! Jak tu dotarliście? – uspokoił Swift
- Ekonomią…
- O nie! Nie wierzę! Posłuchajcie, do Japonii nie wrócimy samolotem. Wiem, że to długa droga, ale musicie dotrzeć przed półfinałem, jedziemy samochodem.
Następnego dnia, Nathan czekał oparty o niebieskie Subaru, z założonymi rękami. Zmienił się od wyjazdu. Nie licząc wyglądu, charakter też uległ zmianie. Stał się jeszcze bardziej spokojny i cichy, ale teraz był bardziej zdecydowany no i zamyślony.
- Jesteśmy! – krzyknął Mark wychodząc z małym bagażem.
- Wchodźcie
Nath kierowca, Axel z przodu Flora Mark i Nelly z tyłu.
- Od kiedy ty masz prawo jazdy? – zagadnął Mark, gdy już wyruszyli
- Od tygodnia
Evansa olśniło. Przecież zapomniał o urodzinach przyjaciela. Ma już 17 lat (nie wiem od kiedy można, ale ustalam nowe prawo xP). Zrobiło mu się głupio. Reszta też odczytała myśli bramkarza i cisza była nie do zniesienia.
- Żyjecie tam? – Swift poprawił lusterko – Za trzy godziny będziemy na granicy. Będziemy musieli dostać się na jacht.
- Super, że wracasz! – roześmiał się nie kto inny tylko Mark – Co tutaj robiłeś?
- Trenowałem. Nic ciekawego – wzruszył ramionami.
****
- Policja – Axel wyjrzał przez okno – Masz wszystko?
- Spoko. Teraz uważajcie. W tych okolicach jest dużo… gangsterów.
Przyjaciołom ciarki przeszły, a kierowca nie wzruszony. Policjant kiwnął głową i przepuścił samochód.
Cztery godziny później zrobili sobie postój. Przed nimi długa droga. Atmosfera w grupie była normalna, dopóki Nelly zaniepokoiła się groźnie wyglądającą chmurą.
- Zbieramy się. Musimy załatwić parking.
Wsiedli powrotem do samochodu. Prawie przed parkingiem złapała ich ulewa. Całą noc przespali w samochodzie. Rono Nathan ruszył samochodem z dalej śpiącą ekipą. Potem obudzili się.
- Mamy problem – powiedział Swift – Mamy na tapecie policję. Gdy nas złapią…
- Wykrakałeś! – krzyknęła Nelly
Policja krajowa, na obcokrajowców, tu reaguje wrogim nastawieniem. Czepiają się wszystkiego. Nathan wysiadł z samochodu. Przed wyjściem rzucił: „Bądźcie gotowi!”. Porozmawiali coś i chłopak szedł po papiery samochodu. Przez otwarte okno mrugnął do Axela i wyciągnął dowód. Blaze przeanalizował wszystko w głowie. Wyszedł z auta i krzyknął, że żona kolegi rodzi, a po tych słowach, spojrzał na Marka i Nelly. Całe szczęście, że dziewczyna miała luźną bluzkę i nic nie można było jej zarzucić. Evans przez szybę wykrzyknął: Ona rodzi! Flora wepchnęła pod jej bluzkę swój sweter, i Nelly zaczęła krzyczeć. Policjant przybiegł, zajrzał przez okno. Wystraszony wepchnął Nathana do samochodu i kazał jechać. Po wyjechaniu z zasięgu glin, razem wybuchli śmiechem.
- Gratuluję koncepcji! – pochwalił Swift
W dobrym humorze pojechali na statek. Wrócili cali i zdrowi do Japonii. Teraz, by odbudować starą przyjaźń, muszą stawić czoło, liceum Hadesa…


Zapowiedź!
Już półfinał. Trzeba wygrać. To liceum jest strasznie podejrzane, nie licząc, że gramy na stadionie pod ziemią. Z tego mogą wyniknąć niezłe komplikacje. Całą drużyną damy radę. Już prawie słyszymy pierwszy gwizdek. Czy mecz pójdzie po myśli Raimona? Co się stanie? Dowiecie się z następnego rozdziału pt. „Mecz w podziemiach!”. Ale ciemno!


------------------------------------------------

Hej!
Sory, że tak długo. Ale jest. Cała akcja ze szkołą… Nie będę mówić…

Czytam wasze blogi i mimo że nie komentuję, bo nie mam czasu, ale czytam! 

niedziela, 8 września 2013

32. Idziemy do przodu!

Od wyjazdu Nathana minął tydzień. Jutro mecz. Jedenastka Raimona trenowała na szkolnym boisku.
- Podaj do mnie! – krzyknął Kevin do Bobby’ego
- Trzymaj!
Piłka tak latała od zawodnika do zawodnika. Menedżerki siedziały na ławce oglądając podania. Keytlin się gorączkowo nad czymś zastanawiała.
- Co ci jest? – zapytała Nelly
- A tak… myślałam… kto wejdzie zamiast Natha?
- Właśnie, musimy zdecydować. Cóż… Szybko biegasz?
- C-co? – zająknęła się dziewczyna – Chcesz mnie wystawić?!
- Sama nie wiem…
- Dziewczyny! Może zamiast się zamartwiać, chodźmy pogramy z chłopakami! – wesoło powiedziała Foghendy
- Serio? Ale… W sumie, co mi tam. Nelly, Celia i Silvia, idziecie? – zagadnęła Keyt
- Spoko! – w piątkę poszły grać
Grali spokojnie. Trzeba było uważać na dziewczyny, ale dziewczyna Axela, okazała się być twardą sztuką. Marka wywinęła i strzeliła mu gola. Nikt nie wie, jak to zrobiła. Axel był z niej dumny. W końcu zawodnicy rozeszli się do domów.
****
Mark siedział w swoim pokoju, przed łóżkiem, trzymając zdjęcie całej jedenastki Raimona. Chłopak stwierdził, że każdy się zmienił. Podrośli, ogólnie wymężnieli. Każdy posiadał foty drużyny, z meczów i takie szalone, razem. Teraz, wszystko zaczyna się zmieniać. Jude jakoś zaczyna się oddalać, Nathan w Polsce, Axel wydaje się jakiś zamyślony. To nie będzie nic dobrego.
- Dziadku, czemu drużyna się rozpada? Myślałem, że nasza wspólna pasja, to piłka nożna. Myliłem się? Nie! Nie możliwe! – chłopak potrząsnął głową – Co robić? Myślisz, że da się namówić do powrotu Nathana?
- Skarbie. Na pewno się da – do pokoju weszła jego mama
- Mamo! Podsłuchujesz mnie?!
- Przechodziłam obok, drzwi były uchylone, usłyszałam, że coś mówisz…
Muszę się nauczyć zamykać drzwi – pomyślał Evans
- Nic nie jest niemożliwe. Pamiętasz jak… - kobieta przełknęła ślinę – jak graliście z Zeusem? Wygraliście. Walczyliście do końca. I się udało.
- No, tak naprawdę, to razem z Nelly wymyśliliśmy pewien plan…
****
Zawodnicy byli na stadionie. Rozciągali się. Szkoła była łączona z podstawówką. Dzieci były podekscytowane. Sędzia wezwał do siebie kapitanów oby dwóch drużyn. Ustawienie, i mecz się zaczyna.
- To pierwszy mecz, bez Nathana. Jakoś dziwnie bez niego… - powiedziała Celia
- Przyzwyczailiśmy się, że zawsze z nami był. Cóż… Najgorsze jest to, że nie wiemy, co spowodowało jego tak nagły wyjazd… - odpowiedziała Nelly
Flora stała dokładnie za ścianą. Słyszała wszystko. Czuła się winna. Łzy napłynęły jej do oczu. Starała się je powstrzymać…
W między czasie, Axel okiwał zawodnika przeciwnej drużyny. Wyczuwał coś niepokojącego. Za łatwo dają się wyminąć. Chłopak przygotowywał się do wykonywania Ognistego tornada. Dookoła bramki, błysnęła jakby kopuła. Była jak szklana bariera. Tylko, że to szkło odbijało ataki, z dwukrotnie większą mocą. Axelowi udało się ominąć piłkę, tylko że ta leciała prosto do bramki Marka. Bobby starał się jeszcze zatrzymać strzał, ale wiatr zepchnął go na ziemię.
- Proszę państwa! Czy w pierwszych minutach meczu padnie pierwszy gol? Uwagaaaa….!!! Gooool! Bramkarza Raimona po prostu wepchnęło do bramki!
Evans powoli starał się wstać. Dalej czuł piekący ból na całym ciele. Mimo to, wstał, i wymusił od siebie uśmiech, dodający otuchy. Podał piłkę do Jima.
Jak nie pokonamy tej obrony, to będzie koniec – pomyślał Jude
Kevin wykonał Smoczy cios, nie zdając sobie sprawy z błędu, jaki popełnił. Futbolówka trafiła chłopaka w twarz, ponownie skierowała się do bramki przeciwników, a na koniec poszybowała do kapitana naszej drużyny Raimon.
- Goooooolllll!!!
- Kevin! – krzyknął Axel
- Sory! Nie wiedziałem…
…Tak pierwsza połowa dobiegła końca. Wynik 0:3 dla przeciwników. Mark miał po jednej ranie za każdy strzał. Celia opatrywała rękę chłopaka.
- Dan, wejdziesz, ale nie na bramkę. Musisz zastąpić Nathana. Musisz być szybki.  – powiedział trener
Zaczynała się druga połowa. Jude główkował, jak by tu przełamać obronę bramkarza.
Musimy piłkę trzymać przy sobie – pomyślał – nie oddawać strzałów. Już wiem!
W swój plan wtajemniczył Kevina, Axela, Dana i Ericka. Już przy pierwszej akcji, zaczęli gnać do przeciwników. Piłka przyległa do „szkła”. W piątkę kopnęli w nią.
- To wam się nie uda! – powiedział przeciwnik
Jednak bariera zaczęła pękać. Ze szczelin wydobywało się jasne światło.
- Drodzy kibice! Raimon w 48 minucie meczu zdobywają pierwszego gola!
- Świetnie panowie! – krzyknął Mark – Tak trzymać!
Teraz, przeciwnicy byli bez najsilniejszej obrony. Raimon zaczynał się podnosić. Piłka znowu w grze. Zaraz padł następny gol, Inazuma 1. Piętnaście minut do końca meczu.
- Smocze…
- …tornado!
- GOOOOL! Remis! 3:3! Odliczmy minuty! Chwila… mecz będzie skrócony o 5 minut. Miejmy nadzieję…
Blaze biegł z piłką. Teraz chciał podać Nathanowi. W ostatniej chwili się ogarnął. Każdemu brakowało tego chłopaka. Przez nieuwagę, przeciwnicy odzyskali futbolówkę. Eric jednak otrząsnął się w porę.
- Bobby! Mark!
Jak na rozkaz, dwójka zawodników dołączyła do chłopaka.
- Trój-pegaz!
- Uwaga! Czy to… GOL! GOL! GOOOOL! Aaaa! – Chester piszczał jak mała dziewczynka – Raimon wygrywa! Wygrywa! Jeeeej!
Evans jeszcze spojrzał w niebo. Takiego uczucia, jeszcze nigdy nie czuł. Cieszył się, ale nie mógł się cieszyć ze WSZYSTKIMI.
- Szkoda, że cię tu nie ma… - szepnął

Zapowiedź!

Wygrana! Koniec turnieju zbliża się wielkimi krokami. Po kolejnym meczu, który nie okazał się wielkim wyzwaniem, plan stał się dopracowany. Mark, Flora, Axel i Nelly jadą do Polski. Będą usiłować namówić Nathana, do powrotu. Czy im się to uda? Co w ogóle zobaczą po dotarciu na miejsce? Czytajcie następny rozdział pt. „Zmiana”. Ale będzie masakra!




--------------------------------------
HEY! HEY!
32 rozdział. Ale to szybko leci. Cóż.
Miałąm wam napisać, czy będzie nowy blog, z nowymi opowiadaniami. Jednak...
będzie. Oto link
http://z-kopyta-moja-wersja-opowiadania.blogspot.com/
Może słyszeliście o tym serialu? "Z kopyta" ?
Niedługo pojawi się Epizod 1. Muszę jeszcze zrobić kilkapoprawek na tamtym blogu. Jednak rozdziały będą się pojawiać co tydzień-dwa. Może dłużej. Przepraszam, ale teraz te wszystkie egzaminy...
Do zoba!

To kolejna dawka z mojego życia: