środa, 29 maja 2013

8. Dzień Sportu


Nadszedł Dzień Sportu. Mark, był najbardziej nakręcony z całej drużyny. Przed ósmą, każdy musiał być na boisku, i każdy był. Nelly rozdawała stroje.
- To… do każdego sportu trzeba mieć inny strój? – spytał Mark
- Taki jest regulamin – powiedziała Nelly
Axel, Mark i Nathan, dostali jasnopomarańczowe koszulki, z czerwonymi spodenkami. Axel miał numer 7 i nad nim nazwisko, a pod numerem napis „Król ognia”, Mark miał na koszulce 1, nazwisko i „Mistrz bramki”. Nathan miał 6, nazwisko i „Niebieski smok”.  Chłopcy przebrali się w stroje.
- Noooo! Wooow! Super! – każdy mówił do chłopców.
- Hahaha! Niedługo będziecie naprawdę piłkarzami ręcznymi!
- Teraz czuję się jakoś dziwnie… - powiedział Mark
- Możecie się tak czuć. Cały czas gracie w strojach piłkarskich, a nie do ręcznej – powiedziała Celia
- Inne stroje dam wam później. A teraz, mam dobrą wiadomość! – oznajmiła Nelly
- Ooo! Jaką? – pytali
- Więc… Flora Keytlin i Foghendy będą chodzić do Raimona!
- Świetnie!
O godzinie dziewiątej rozpoczął się mecz piłki ręcznej. Nathan, Rick i Axel atak, Mark-bramka. Dziewczyny siadły na ławce. Pierwszy mecz, z drużyną piłki ręcznej Dzikich. Komentatorem był Chester, który się wprosił. Gwizdek.
- Spotkanie rozpoczynają Dzicy! Ruszają szturmem w stronę bramki Raimona! Podają sobie piłkę! Mark wygląda na zdezorientowanego! Zawodnicy przeciwnej drużyny nawet  nie zdążyli zareagować! – krzyknął Chester
Napastnik Dzikich wyskoczył. Dzieliły go około 1,5 metra od Marka. Rzucił. W ostatniej chwili Rick rzucił się przed piłką. Po chwili leżał na ziemi.
- Rick! Nic Ci się nie stało? – podbiegł do poszkodowanego Mark
- N-nie… To, t-taaki s-sport… - wykrztusił Rick
Mark niepewnie wrócił na bramkę i podał piłkę Axelowi. Wymieniając podania z Nathanem, biegli do bramki dzikich.
- Proszę państwa! Swift skoczył. Będzie bramka? – zapytał Chester
Nathana dogonił zawodnik Dzikich. Złapał chłopaka za koszulkę, i, ponieważ, nie był to zawodnik słaby, „rzucił” nim o parkiet. Sędzia natychmiast podbiegł do chłopaków.
- Na ławkę! Bez dyskusji! – sędzia dał zawodnikowi dzikich piętnaście minut kary
Na ławce Raimona, aż wrzało.
- Piętnaście minut, to stanowczo za mało… Powinien siedzieć cały mecz! – krzyknęła Flora
- Racja! – poparli dziewczynę kibice  Raimona
- Mam poparcie… - pomyślała
Do końca pierwszej połowy, był remis 0:0. Rozpoczęła się następna połówka spotkania. Faul za faulem, gol za golem. Wynik końcowy to 10 : 14. Następny sport, to siatkówka. Zakończyła się równie szybko, jak się zaczęła. Przeciwnicy nie stawili się na mecz.
- Co teraz? – spytała  Keytlin
- Plażówka. Powodzenia! – Axel poklepał dziewczynę po plecach po czym odszedł.
Mecz rozpoczął się serwem Raimona. Wszyscy bawili się dobrze. Niestety… Keytlin nie odebrała serwu, a cała „drużyna” przegrała.
- Nic się nie stało. Będzie dobrze – pocieszył Axel
- Taa… Jak to wyglądało? – spytała Keytlin
- … Dobrze… No. Nie przejmuj się już!
- Teraz Nathan?
- Tak – odpowiedział  Nathan
- Powodzenia!  - odpowiedziały odzew czyny
- Uwaga! Prosimy o stawienie się uczestników biegów lekkoatletycznych! – rozległ się głos
Każdy biegacz posłusznie ustawił się na swoim miejscu.
- 3…! 2…! 1...! …STAAART!
Wystrzelili jak z procy. Na początek w szyku, później numer 2 (Nathan), 3 ( ktoś z Dzikich) i 7 (ktoś z Colourus) wysunęli się na prowadzenie. 7 szybko odpadł. Swift nie dawał za wygraną. W ostatnim momencie wysunął się na prowadzenie i wygrał.
- Świetnie! – krzyknęła Flora przytulając zwycięzcę .
- … Dzięki…
- Mecz halówki! – krzyknął Mark – na halę!
Wszyscy zebrali się na hali. Niektórzy czuli się trochę dziwnie, z powodu grania w „czterech ścianach”. Nie byli przyzwyczajeni do  zamkniętej przestrzeni, gdy grają. Mecz rozpoczął się. Walka była zacięta. Żaden bramkarz, nie chciał ustąpić, i puścić gola. Jednak gra zakończyła się wynikiem 0:0…
- Świetnie było! Mark! Fenomenalnie! – pochwaliła Celia
- Dzięki… - uśmiechnął się chłopak.
- Odpocznijcie trochę, i mecz gracie! – powiedziała Nelly
Wszyscy poszli na boisko. Było mnogo kibiców. Chester zasiadł za mikrofonem:
- Proszę kibiców! Za chwilkę rozpocznie się mecz bardzo znanych zawodników Raimona  vs małą drużyne Blueboy…
Zapadła cisza. „Co to za zespół?”  „Nie znam ich!” „Blueboy? Hmm…” – co jakiś czas szeptane były te pytania. Gwizdek sędziego rozpoczynający mecz. Bb (Blueboy) przeszli do ataku. Zachowywali się dziwnie.  Jakby znali się tylko z podwórka… Jakby próbowali być profesjonalistami, a nie są… Axel z łatwością zabrał piłkę przeciwnikowi. Podanie do Kevina…
- GOOOOOL! Drodzy kibice! Nie minęła nawet minuta, a już padł strzał! Może przeciwnicy się tego nie spodziewali? – spytał Chester
Tym razem piłka po stronie Raimona. Kevin przy piłce, podaje do Axela…
- GOOOOOOOL!
Znowu ta sama akcja. Kevin przy piłce podaje do Axela… Lecz Axel nie ma komu podać! Nareszcie ktoś go obstawił. Zauważył Nathana. Podał mu piłkę, a zawodnik pognał do bramki przeciwników…
- GOOOOOOOOOOOOL!
Taka sytuacja powtarzała się wielokrotnie. Mark tylko patrzył, jak piłka co chwile wpada do bramki przeciwników. Gwizdek sędziego.
- Koniec pierwszej połowy! Wynik 16:0! Fenomenalnie nasz zespół zagrał!
- Nudzi ci się na bramce, co? – spytał Erick
- Trochę… - powiedział Mark – Ale dobrze, że wygrywamy!
- Zaczynamy drugą połowę! – krzyknął trener
Znowu sytuacja była dokładnie taka sama. Po zaledwie 10 minutach drugiej połowy, zawodnicy Bb, nie mogli oddychać… Gol padał za golem… Wynik końcowy…
- …37:0!!!!! – komentator był zachwycony
- Hej! – krzyknął Mark do kapitana drużyny
- Tak…?
- Dobrze graliście!
- Taa… - westchnął kapitan Bb
- Liczą się chęci…
- W jesteście mistrzami!
- A jak myślisz, zaczynaliśmy, podobnie do was. Mieliśmy 7 członków, ale się nie poddawaliśmy! Trenujcie ciężko! Zobaczycie! Będą efekty! – powiedział Mark wyciągając rękę.
- Dziękuję Ci Mark… Mistrzu Mark! – odpowiedział chłopak i „uciekł”
- Od kiedy masz tytuł mistrza? – spytała podchodząc Nelly
- Eee… Od 5 sekund? – zaśmiał się chłopak
- Jutro w szkole, ogłoszę wam… aaa… zobaczycie sami – powiedziała dziewczyna i poszła




Zapowiedź!
Taaaaak! Wygraliśmy! Świetnie nam poszło! Bb byli trochę załamani, ale Mark podbudował ich na duchu. O czym Nelly mówiła? Co ogłosi? Czy z tego mogą wyniknąć kłopoty w późniejszym czasie? Przekonacie się czytając  odcinek pt. „Ogłoszenie!”. To będzie coś nowego!



----------------------------------------------------------------------------------
Nom :3
8 rozdział, oto on!

poniedziałek, 13 maja 2013

7. Nowości


Zabawa urodzinowa była udana. Następnego dnia Keytlin, Foghendy, Flora, Mark, Axel i Nathan spotkali się koło szkolnej bramy.
- Cześć! Jak po wczorajszej imprezie? – spytał Mark
- Świetnie! Ale niespodziankę mi sprawiliście! Całkowicie się tego nie spodziewałam! – uśmiechnęła się Flora
- Taką mieliśmy nadzieję! – odpowiedziała Keytlin
- Jeszcze raz dzięki! A kiedy zaczyna się Strefa Footballu?
- Za… tydzień – powiedział Axel
- Uuu… To musicie potrenować! – powiedziała Foghendy
- Musimy! Po lekcjach idziemy do Centrum treningowego, później trening na boisku i…
- Hej!!! – przerwała Markowi podbiegająca Silvia
- Co się stało? – spytał Nathan
- Nelly kazała mi powiedzieć, że chce widzieć Marka – powiedziała Silvia
- Mnie? Ale po co? Kiedy?
- Tak ciebie, nie wiem po co, teraz
Mark posłusznie poszedł do „gabinetu” Nelly. Po plecach przeszedł mu dreszcz gdy stał przed drzwiami. Zapukał. Otworzył mu lokaj Nelly:
- Paniczu Mark, panna Nelly chciała by pana widzieć
Lokaj zaprowadził chłopaka do Nelly, która siedziała na krześle.
- Cześć… Chciałaś mnie widzieć?
- Tak. Pewnie jesteś ciekawy czemu.
- No… Chciałbym wiedzieć…- nieśmiało powiedział Mark
- Dobrze. W naszej szkole, odbędzie się Dzień Sportu. W rozpisce będzie siatkówka, plażówka, piłka ręczna, biegi lekkoatletyczne, piłka halowa, piłka nożna ale na świeżym powietrzu.
Mark uważnie słuchał co mówiła Nelly. Z każdym słowem, chciał już, z miejsca wziąć udział w dniu sportu.
- Mamy mało uczestników, i pomyślałam, że ty, lub niektórzy z drużyny wzięli w nim udział. Potrzebujemy trzy osoby do piłki ręcznej, dwie do siatkówki, cztery do plażówki, jednego do biegów lekkoatletycznych, trzech do halówki i przynajmniej jednego rezerwowego, a do piłki nożnej cały wasz skład. Oczywiście, to będą takie zawody, z nagrodami i w ogóle… To chcia…
- TAK! Chcielibyśmy! Tak! Chcemy! – Mark był już napalony na maksa
- Tylko musicie zacząć treningi już teraz. A! Mark, masz rozpiskę. Napisz kto do którego sportu będzie zapisany.
Tym czasem przed szkołą Keytlin, Foghedy i Flora rozmawiały o wymianie:
- Kiedy będziemy musieli wrócić do naszej szkoły? Ja nie chce! – powiedziała Foghendy
- Ja też nie! Nie chcemy wracać do naszej szkoły! Tu czuję się dobrze! – powiedziała Flora
- Pogadamy z dyrektorem Perfect. – zaproponowała Keytlin
Po lekcjach cała drużyna zebrała się na boisku. Mark wyjaśnił o co chodzi z Dniem Sportu. Nelly przed chwilą przyszła, ponieważ wiedziała już, kto wystąpi w jakim sporcie.
- Do ręcznej proponuje…
- Marka, Axela i Nathana – Markowi przerwała Nelly
- Tak?
- Tak. Pisz. Następnie siatka… może…
- Silvia i Nelly – tym razem Mark przerwał Nelly – Do plażówki…
- O co chodzi? – na boisko weszły Keytlin, Foghendy i Flora
- Keytlin, Flora, Foghendy i Celia! – powiedziała Nelly
Mimo wszystko dziewczyny zgodziły się na plażówkę.
- Do lekkoatletyki, wiadomo kto. – uśmiechnął się Mark patrząc na Nathana
- Taaaaaak!!!! – cała drużyna zgodziła się z kapitanem
- Piłka halowa… Jude, Axel i Nathan?
- Nie. Ty Mark! – powiedział Nathan – Axel, Jude i Mark.
- Taaaaaaak!!!! – drużyna ponownie się zgodziła
- A piłka nożna, wszyscy z drużyny – powiedział Mark
- Przygotujcie się, bo przeciwnicy mogą być niebezpieczni! – powiedziała Nelly – Mam nadzieję, że nie będzie kontuzji…
- Pierwszy trening! Ręczna! – Celia zagwizdała
Wszyscy przenieśli się na hale szkolną. Tam czekała już wybrakowana drużyna piłki ręcznej Raimona. Piłkarze ręczni bardzo się ucieszyli, że będą grać z Markiem, Axelem i Nathanem. Pozycje zostały wybrane błyskawicznie: Mark – bramka. Reszta musiała być na całym boisku w czasie gry. Jednym słowem, musieli być wszędzie. Rick- kapitan drużyny ręcznej – wyjaśnił zasady nowym zawodnikom i rozpoczął się trening.
- Chłopcy już załapali! – powiedziała Celia
- Masz rację! – powiedziała Nelly
Po treningu piłki ręcznej, Nelly ogłosiła, że Dzień Sportu, odbędzie się za dwa dni. Po ogłoszeniu, odbyły się inne treningi. Keytlin rozmawiała długo z dyrektorem Perfect. Kiedy w końcu wyszła:
- Dziewczyny… Dyrektor powiedział…
- ….
- TAK!!!
Poinformowały o tym Nelly. Ona dała im mundurki szkolne.
- Witam w liceum Raimona! – uśmiechnęła się Nelly

Zapowiedź!
Keytlin, Flora i Foghendy dołączyli do Raimona! Świetnie! Dzień Sportu też zapowiada się wyjątkowo!!! Teraz trzeba się skupić na treningu. Lecz czy obejdzie się bez kontuzji? Czytajcie następny rozdział pt. „Dzień Sportu!”. To będzie masakra!

6. Impreza!


Poniedziałek zapowiadał się wyjątkowo. Sala gimnastyczna była pięknie przystrajana, a lekcje były odwołane. Flora jeszcze nie wiedziała o niespodziance. Foghendy kończyła przygotowania nad wielkim napisem ,, WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO FLORO!". Mark i Nelly kończyli rozwieszać kolorowe serpentyny. Nathan i Axel przywieszali balony pod sufitem sali. Flora zgodnie z planem, zdawała na brązową odznakę. DJ-em miał być Dan. Keytlin otrzymała zezwolenie od Nelly na upieczenie tortu w szkolnej kuchni. Co jakiś czas była odwiedzana przez uczniów. Willy przygotowywał prezentacje o jubilatce. Każdy bardzo się starał, by urodziny nie były klapą. Kevin i Steve montowali kolorowe światełka. Po długim czasie, sala została pięknie udekorowana. Teraz przyszedł czas na przygotowanie przekąsek. Podstawa cztero-piętrowego, wiśniowo-czekoladowego tortu była gotowa. Po bokach prostokątnej sali ustawiono długie stoły, na których miało być ustawione jedzenie. Chipsy i popcorn znajdowały się w szklanych, dużych  misach ustawionych na stole.
- I jak ten tort? – do kuchni weszła Foghendy
- Biorę się za trzecie piętro! – Keytlin dosypała mąki do miski
- Świetnie! Pomóc w czymś?
- Wiesz, chyba tak.- Keytlin odłożyła miskę – Kończy mi się czekolada, jaja, wiśnie i trzeba kupić świeczki!- podała Foghendy listę
- Aha. To skoczę do sklepu! Musimy kupić jeszcze sok… - Foghendy pożegnała się i wyszła
Na sali gimnastycznej praca nad dekorowaniem dobiegała końca. Ostatnie poprawki, i impreza może się zacząć! Zasłonięte zostały okna znajdujące się po lewej stronie (dawało to efekt zielonego zaciemnienia, ponieważ zasłony miały kolor ciemno zielony), stojąc tyłem do drzwi. Stoły ustawiono po bokach sali, przykryto je białymi, lśniącymi obrusami i poustawiano jedzenie, talerze i ustawiono krzesła. Po drugim końcu sali, Dan pracował nad układem piosenek, głośnością i dopinanie ostatnich głośników. Odbywał się test kolorowych świateł. Axel przyklejał napis do ściany za DJ-em. W tym momencie wkroczył Willy, trzymając laptopa:
- Gdzie będzie wyświetlana  prezentacja? – spytał
Każdy popatrzył na Willy’ego wzrokiem „zapomniałem!”. Mark rozejrzał się dookoła i spojrzał na Nelly i Nathana.
- Całkowicie zapomnieliśmy o prezentacji! – powiedział Nathan
- Co teraz?! – Nelly wyraźnie się zaniepokoiła
- Trzeba coś wymyślić…- Mark popatrzył na Axela przywieszającego napis- Axel! Przywieś napis trochę wyżej!
- Po co? – spytała Nelly
- Laptop zostanie podłączony do zasilania razem z głośnikami. Rzutnik będzie podłączony do laptopa. Axel przywiesi napis wyżej to możemy wyświetlić prezentacje pod napisem, ale nad konsolą. – wytłumaczył Mark
- Nieźle! – powiedział Nathan - Ale co zrobimy z tym? – pokazał w kierunku drzwi na nieozdobioną ścianę
- Ozdobi się czymś… - westchnęła Nelly
- Tak, ozdobi. Ciekawe czym? Serpentyny się skończyły i zostały trzy balony. – powiedział Nathan
Nagle huk pękającego balonu. Axel mało nie spadł z drabiny.
- Znaczy dwa… Zostały dwa balony… - Swift popatrzył na resztki balonu leżące na ziemi
- To kierunek sklep z dekoracjami! Nie ma innego wyjścia… - rozkazała Nelly – Hmm… Ty pójdziesz Nathan! Biegiem! Tylko musi być coś pod kolor!
Wyszedł. Tymczasem do kuchni wróciła Foghendy z zakupami.
- Keytlin! Kupiłam, co kazałaś! – postawiła torby na stole
- Dzięki! W samą porę! Wiśnie mi się skończyły… - powiedziała Keytlin
– Ogarnę się trochę, i ci pomogę! – Foghendy wyszła
- Fajnie wyglądasz w tym fartuszku i z przechyloną czapką kucharza na głowie. Jeszcze czekolada na ubraniu, mąka na włosach i wiśnie na twarzy… Prawdziwy piekarz! – niespodziewanie do kuchni wszedł Axel
- Ło… Wystraszyłeś mnie! Co…?  Czekolada…? Mąka? Wiśnie…- popatrzyła na ubranie Keytlin –O rany!
- No… Rany, rany… Zawsze się tak upaćkasz, gdy coś robisz w kuchni?
- Eee… Wiesz, czasami… - uśmiechnęła się Keytlin i strzepnęła mąkę z włosów
- Masz sos wiśniowy na twarzy… - Axel podał papierowy ręcznik Keytlin
- Gdzie? – dziewczyna próbowała się wytrzeć plamki sosu
- Na nosie i policzku. – Axel nakierował rękę dziewczyny na ubrudzone miejsca
- Dzięki! Już skończyliście dekorować? – Keytlin włożyła ostatnie piętro tortu do piekarnika.
- Dekoracje się skończyły, i Nathan pobiegł po nowe
- Gdy skończę muszę koniecznie zobaczyć jak to wygląda!
- Tak. Pomóc w czymś? – Axel nieśmiało spytał
- Możesz pomóc robić… płynną czekoladę i sos wiśniowy, do dekora… - Keytlin nie dokończyła. Foghendy weszła do kuchni w fartuszku:
- Jestem! Co się stało? – spytała
- Foghendy! Nie mamy dekoracji by ozdobić tort! – krzyknęła Keytlin
- Co teraz? – spytał Axel
- Axel tu jesteś! Nathan dzwonił. Już wraca- do kuchni wszedł Mark – Co jest?
- Mark! Nie mamy dekoracji na tort! – powiedziała Keytlin
- Czekaj… Dzwoń do Nathana! – powiedział Axel
Mark wykonał telefon. Nathan był pod szkołą gdy odebrał telefon. Tylko był problem, dekoracje nie były lekkie, a cukiernia jest dwanaście przecznic od szkoły. Przed szkołę wybiegł Mark, odebrał dekoracje. A Nathan zawrócił i pobiegł z powrotem.
- Szybko! Mamy nie całą godzinę! –krzyknął Mark do chłopaka
Mark szybko wszedł na salę i rozpakowywał dekorację. Ponowne dekorowanie było nieco trudniejsze. W kuchni praca wrzała. Axel przyrządzał czekoladę, Keytlin wiśnie a Foghendy pilnowała ostatniego piętra tortu. Sala była prawie przedekorowana, gdy Dan podszedł do Marka:
- Mark! Potrzebuje nowej płyty! Zorganizowałem wszystkie piosenki i wyszło, że jest ich wszystkich za mało! Najlepiej coś z popu i takie remixy śmieszne.
- Niech to… - Mark podał niebieską serpentynę Nelly – Dzwonię do Nathana!
Ponownie. Mark wyszedł przed szkołę. Zobaczył zmęczonego Nathana.
- Czemu jesteś taki zmęczony? – spytał Mark biorąc tortowe dekoracje
- Czemu? Biegłem  razem piętnaście przecznic! – powiedział Swift
- … Dan potrzebuje nowej płyty z piosenkami pop i zabawne remixy… - powiedział Evans
Nathan tylko spojrzał na przyjaciela i pobiegł do następnego sklepu. Mark zaniósł dekorację do kuchni. Tort, był upieczony raz z czekoladowej masy a raz z wiśniowej, polewa była to czekoladowa to wiśniowa. Czekoladową upieczoną masę wysmarowano truskawkową marmoladą, polano wiśniową polewą, następny poziom był upieczony z wiśni, wysmarowany waniliową marmoladą i polany czekoladową polewą. Znowu czekolada, truskawki, wiśnie i znowu wiśnie, wanilia, czekolada. Na szczycie tortu, pojawił się cukrowy biały konik stojący „dęba” i czekoladowy napis na boku okrągłego drugiego piętra ,,Sto lat Floro!”. Polewę ozdobiono cukrowymi podkowami. Na największym piętrze stał sobie cukrowy brązowy konik patrzący lekko w prawą stronę, na wyższym piętrze ustawiono myszaty osiodłany konik.  
- Pięknie! – powiedziała Keytlin
- Zostało trzydzieści pięć minut! – krzyknęła Foghendy
Keytlin i Foghendy przebrały się i razem z Axelem poszły na salę gimnastyczną. Nie mogły nic powiedzieć z wrażenia.
- WOW… - szepnęła Keytlin – Przepiękne!
- I o to chodzi! – powiedział Mark
- Wszystko już mamy? – spytał Steve
- Hmm… Dekorację, są. Tort, jest. Piosenki…
- Są! – Nathan przerwał Markowi
- Super! No, mamy już wszystko. Prezenty tam.- Mark wskazał na stoliki obok DJa.
- Czekamy teraz tylko na jubilatkę! – powiedziała Nelly
Każdy czekał z niecierpliwością. 10 minut… 15 minut… 20 minut… 25 minut… Minuty upływały, a Flory nie było. Keytlin zaczęła się niecierpliwić:
- Może poszukamy Flory? Długo jej nie ma… I nie odbiera telefonów…
- Już 35 minut! Trochę długo… - powiedział Celia
- Nathan, poszukasz jej? – spytała Nelly
- Nie mam innego wyjścia… - powiedział Nathan
- Tylko jak ją znajdziesz, to zadzwoń, napisz SMSa czy coś – powiedział Mark
- Dobra. Nie wiecie gdzie ona może być?
- Szukaj tam, gdzie jest woda i konie. – powiedziała Keytlin
Nathan wyszedł. Woda i konie, woda i konie, powtarzał w myślach. Doszedł do parku. Olśniło go. W centrum parku znajduje się dość duża fontanna, a czasem, nawet konie się tam znajdą. Przy fontannie stała drewniana ławka.
- Flora? – cicho spytał
Na ławce siedziała dziewczyna w stroju jeździeckim, a obok stał koń. Nathan podszedł bliżej ławki. Teraz nie miał już wątpliwości, że tu siedzi Flora.
- Flora? – spytał chłopak
- Cześć Nathan… - westchnęła.
Dopiero teraz Nathan zauważył, że dziewczyna płacze. Usiadł na ławce.
- Coś ci nie poszło na egzaminie?
- Yhy… Zdyskwalifikowali mnie …
- Za co? Jak…?
- Było, że ja coś zrobiłam koniowi innego zawodnika… - zapłakała
- … - Nathan nie wiedział co powiedzieć – przepraszam na chwilkę.
Wstał, odszedł parę metrów i zadzwonił do Marka:
- Mark, znalazłem Florę
- Tak? Super! Czemu nie przyszła?
- Zdyskwalifikowali ją.
- … C-co?
- Niby coś zrobiła innemu koniowi.
- Pewnie jest załamana?
- Płacze
- Nathan, weź ją tu ściągnij. Prosimy… - gdyby nie rozmawiali przez telefon, Mark zrobiłby maślane oczy.
- Postaram się… - powiedział Nathan i się rozłączył
Mark schował telefon. Doskoczyły do niego Keytlin, Foghendy i Nelly:
- I co? I co? I co?
- Znalazł ją – odpowiedział otoczony Mark
- Czemu się spóźniła? – spytała Nelly
- Bo ją… zdyskwalifikowali…
Cisza. Wydawało się, że każdy usłyszał rozmowę. W parku:
- Ci sędziowie są jacyś lewi. Nie martw się! – pocieszał Nathan
- Jak mam się nie martwić?
- Ile razy można zdawać na tą odznakę?
- Trzy. Można zdawać trzy razy.
- Zdasz za drugim razem! – powiedział Swift
- Skąd wiesz?
Koń podszedł do Flory i pyskiem lekko uderzył ją w ramię.
- Widzisz! Nawet Sara wie, że za drugim razem się uda! Prawda? – ostatnie słowo Nathan kierował do konia
Konik parsknął wesoło. Ponownie „pyknął” Florę w ramię.
- To co? Dasz radę?
- Dam! Uda się! – Flora podniosła głowę a Sara wesoło zastukała kopytami.
- Dobra. Teraz mamy dla ciebie niespodziankę!
Flora wstała, i z koniem poszli do szkoły. Nathan „cichaczem” pisał SMSa:
„Uwaga! Przygotujcie się! Za ok. 5 minut, będziemy w szkole. „
Wysłał go do Marka:
- Uwaga! Ostatnie poprawki! Flora już tu idzie!
Pięć minut później Flora, Sara i Nathan stali już przed szkołą.
- Koń też się nie obrazi! Chodźcie! – otworzył drzwi
Weszli do środka (tak, Sara też weszła). Sala gimnastyczna miała zamknięte drzwi.
- Nie podglądaj! –powiedział Nathan zawiązując Florze opaskę na oczy
- Dobrze, ale…
- Spokojnie!
Nathan otworzył drzwi. Wszyscy byli już poustawiani. Podeszli parę kroków.
- Gotowa?
- Ch-chyb tak.
Nathan zdjął opaskę z oczu Flory.
- NIESPODZIANKA!!! – wszyscy krzyknęli
Flora nie wiedziała co powiedzieć. Ogromny tort stał na środku sali. Zaśpiewano „Sto lat!” i Flora zdmuchnęła świeczki.
- Podoba się? – spytał Nathan
- Bardzo! Skąd wiedzieliście?
- Foghendy i Keytlin powiedziały! – Nathan wskazał na dziewczyny
- Ooo…  Hamy wy moje kochane! – powiedziała Flora i przytuliła dziewczyny
Dalsza zabawa była świetna! Prezenty były wyjątkowe! Muzyka super! Sara też się dobrze bawiła.
- Dziękuję! – Flora podeszła do Nathana
- Za co?
- Dowiedziałam się, jak się starałeś. I jeszcze, idealny prezent!  - Flora przytuliła się do Nathana
- Nie ma za co!
Zabawa była długa i świetna!

Zapowiedź!
Ułu! Ułu! Świetna zabawa! Czas wrócić na ziemię! Wow! Impreza była świetna! Teraz, musimy trenować, bo niedługo zaczyna się SF! Jednak, grupka, pewnych ludzi postanowi… …coś. To będzie mieć wpływ, na nasz trening, w pozytywnym sensie. Czytajcie następny rozdział pt. „Nowości”.



Rozdział 6 jest wstawiony! A jego długość przekroczyła spodziewaną, ale powinno być dobrze. Ten rozdział jest rekompensatą za poprzedni, krótszy. Mam nadzieję, że wam, się podoba!

sobota, 4 maja 2013

5. Strefa Footballu


Mecz z Colourus skończył się dwoma kontuzjami. Nathan miał nogę w szynie a Mark rękę w gipsie. Nathan, Mark i Axel szli do szkoły w towarzystwie Foghendy, Dana i Keytlin. Foghendy mówiła coś sama do siebie, notowała co chwila od czasu do czasu radząc się Keytlin.
- Foghendy! Co tak planujesz? – spytał Mark
- Dwa, trzy… Może pięć… Co? A! Wiesz, zbliża się piętnasty kwiecień! – odpowiedziała
- Piętnasty kwiecień? Piętnasty, piętnasty… Co jest w tym dniu? – powiedział Nathan
- Jak to? Nie wiecie?! Piętnastego kwietnia, Flora ma urodziny! To za tydzień i sześć dni! – poinformowała Keytlin
- Cooo???
- Nooo! Organizujemy imprezę, specjalnie dla Flory! Tylko… Jest mały problem. Nie mamy miejsca gdzie by była zabawa… – westchnęła Keytlin
- To trzeba by pogadać z Nelly – powiedział Mark
- No, tak. Tylko gdzie jest Nelly? – spytała Foghendy
Weszli do szkoły. Fanki Nathana i Marka zasypały ich pytaniami typu: „Wszystko dobrze?” „Jak się czujesz?” itd. Chłopcy ledwo wyszli z tłumu dziewczyn. Zadzwonił dzwonek wzywający na pierwszą lekcje. Wszyscy udali się do klas. Na drugiej przerwie, Nathan spotkał Florę bardzo rozpromienioną i szczęśliwą.
- Cześć! Ale jesteś szczęśliwa! – powiedział
- Tak! Zgadnij czemu! – uśmiechnęła się szeroko Flora
- No… Poczekaj, może, będziesz mieć nowego konia? Albo wygrałaś zawody skoków…  Ale powiedz, czemu? – spytał Nathan
- Za tydzień będę zdawać na brązową odznakę!
- Za tydzień? Brązową odznakę? Wiesz, ja nie rozumiem nic z tego jeździectwa… – odpowiedział chłopak
- Mam odznakę „Potrafię jeździć konno!”, teraz, by móc startować w zawodach dla początkujących, potrzebuje brązowej odznaki. – powiedziała Flora – Rozumiesz?
- Tak. Teraz już wszystko jasne! – uśmiechnął się Swift
- A, jak z nogą? – troskliwie spytała Flora
- Już lepiej! Dużo lepiej! Jutro zdejmują mi gips.
- Ale i tak pewnie nie będziesz trenować przez… około dzień, może dwa… – odpowiedziała dziewczyna
Po lekcjach odbywał się trening na boisku. Silvia rozpakowywała wodę i ręczniki. Celia, zauważyła idącą w jej stronę, Nelly! Długo ją nie widziały.
- Nelly! Jak dobrze Cię widzieć! – Silvia podbiegła do Nelly
- Tak, muszę pogadać z drużyną. – skierowała się w kierunku chłopców Nelly
- Panowie! Chodźcie! – krzyknął  Mark z ławki
- O… Mark! Co ci się stało? – spytała Nelly – I Nathan też?
- Wiesz co? Dłuuuga historia… – odpowiedział bramkarz
Cała drużyna już zebrała się przed ławką, Nelly kaszlnęła, by zwrócić na siebie uwagę:
- Słuchajcie, wiem, że nie było mnie w szkole przez jakiś czas, ale mam dla was dobrą nowinę! Tak myślę… Za pięć dni zaczyna się nowa Strefa Footbalu!
- Oooo! Świetnie! – cała drużyna była zadowolona
- Tak myślałam… Mark, ale… dasz radę bronić bramki? – spytała Nelly
- Jasne! Ja dam radę! My, damy radę! – krzyknął Evans
- Tak. Musicie dać radę! Gdy wygracie trzy kolejne  Strefy Footbalu pod rząd, dostaniecie się na Mistrzostwa Krajowe, gdy wygracie, zakwalifikujecie się do Turnieju Europejskiej PN, na koniec, dostaniecie się do Mistrzostw Świata! – odpowiedziała Nelly – Gdy wygracie wszystkie turnieje, będziecie sławni na cały świat! Ale, te turnieje są DM czyli dla młodzików.
- Wow… OK! Trzeba się zmobilizować! Jedną SF mamy za sobą! Jeszcze zostały trzy! Damy radę! – dopingował Mark
- Długa droga na szczyt…- powiedział zadowolony Axel
- Ale i tak, będziecie musieli ciągle ciężko trenować, by to osiągnąć. – powiedziała Nelly – Teraz odwiedzę nowych uczniów. Powodzenia!
Reszta treningu była świetna. Każdy był zadowolony. Po treningu Foghendy i Keytlin spotkały Marka, Nathana i Axela przed szkołą.
- I co? Gadałeś z Nelly? – spytała Marka Foghendy
- A miałem? Oj… Zapomniałem. Przyszła do nas, powiedziała o kwalifikacji i gdzieś poszła… – powiedział Evans
- Wiesz gdzie Nelly może być? – spytała Keytlin
- Nie… Czekaj, wiem! – Mark pobiegł do szkoły.
Patrzył do każdej klasy. W końcu został tylko pokój nauczycielski i gabinet dyrektora. Otworzył drzwi do pokoju….
- Nelly! Szukałem cię! – powiedział Mark – Chodź!
Mark przyprowadził Nelly do przyjaciół. Foghendy spytała nieśmiało:
- Możemy „wynająć” salę gimnastyczną w poniedziałek?
- Po co?
- Flora ma urodziny i chcielibyśmy przygotować niespodziankę… To co? Poniedziałek może być wolny od nauki…
- Hmm… Dobra. Nie mam nic do stracenia! – Nelly była zadowolona, bo też lubiła Florę.
- Dzięki! – odpowiedziała Keytlin
- Czekaj, poniedziałek to za  ponad tydzień… Mamy czas na przygotowanie….
- DEKORACJI!!!! – odpowiedziały razem dziewczyny
Axel, Mark i Nathan popatrzyli ze zdziwieniem na dziewczyny.
- Dziewczyn się nigdy nie zrozumie… – westchnął Mark
- Taaak! – przytaknął Axel
Zapowiedź!
Super, że Nelly załatwiła nam ten awans! Teraz, musimy skupić się na treningu! Trenować, trenować i jeszcze raz, trenować! Mark ma już sprawną rękę, a Nathan może chodzić! Dziewczyny  przygotują    wspaniałą niespodziankę urodzinową dla Flory. Ale… Czy nic nie popsuje tego urodzinowego dnia? Czytajcie kolejny odcinek pt. „ Impreza!” To będzie masakra! 

piątek, 3 maja 2013

4. Mecz


Nastał dzień meczu. Cała drużyna oraz badacze jechali szkolnym autobusem, wraz z Markiem. Axel od początku drogi, był wpatrzony w szybę i jakiś taki zamyślony. Jude usiadł koło niego, coś podejrzewając. 
- O czym myślisz? - Jude spytał nie zwlekając
- Ja? ... A, nie, nic...- Axel nie odrywał wzroku od szyby
- Taaa... Przecież widzę, że coś jest nie tak. 
- Mam złe przeczucia co do tego meczu... - Axel spojrzał na przyjaciela
- Aha... Czyli, że...
- Tak. 
- Ok... Nie, no... będzie dobrze! Wygramy! -  Jude  pocieszył Axela
Bus w końcu skręcił w wielką, niebiesko-fioletowo-biało-amarantową bramę. Wysiedli. Przed oczyma, ukazał się ogrooomny, zielono-żółto-biały budynek. Powitały ich dwie dziewczyny, blondynka i "ruda".
- Cześć! Witamy w szkole Colourus! - powiedziała blondynka - Nazywam się Mira, a to moja siostra - Nefrita. Jesteśmy menedżerkami drużyny z naszego liceum!
- Hej! Jesteśmy menedżerkami z Raimona. Jestem Silvia, to Celia, a to - Ne.. 
- Gdzie jest Nelly?- spytała Celia
- Yyy... Już od dawna nie przychodziła na treningi... - zauważył Steve
- Ach... To będziemy we dwie! - szeroko uśmiechnęła się Celia
- ...Zapraszamy na stadion! - Nefrita pokazała ręką w stronę żółtych drzwi. 
Mira zaprowadziła piłkarzy do szatni a dziewczyny na boisko. Na trybunach siedziało wiele kibiców krzyczących słowa zagrzewające do walki. W szatni Raimona atmosfera była napięta.
- Dan! Wchodzisz pierwszy na bramkę – zadecydował trener
- Dobrze… - chłopak był wyraźnie zestresowany
- Będzie dobrze! – podszedł do niego Mark – Spokojnie!
- Ok! Spokojnie… spokojnie… spokojnie… Ojej…
- Nathan, ty też jesteś zestresowany? – spytał Mark
- Wiesz… troszeczkę. – odpowiedział  Nathan
W tej chwili rozległ się głos komentatora:
- W szatniach drużyn pewnie emocje sięgają sufitu! Mecz rozpocznie się za pięć minut! Przypomnę dla niewtajemniczonych! Raimon vs. Colourus! Kibice już  mają swoich faworytów!
W szatni Raimona:
- Słuchajcie chłopcy! Na początek, wyczujcie przeciwnika. Gdy sytuacja będzie krytyczna w golach, trzymajcie ich jak najdalej od bramki, niezależnie, kto będzie stać na bramce!  I tak: Dan gra w pierwszej połowie, a Mark w drugiej. Grajcie spokojnie, ale pokażcie też, co umiecie! – trener doradził jak tylko mógł- Gotowi? Pokażcie na co was stać!
- Gotowi!- krzyknęła drużyna i zaczęła wychodzić.
- Chłopcze! – trener zatrzymał Marka – W drugiej połowie, uważaj!  Pamiętaj!
- Dobrze trenerze! – odpowiedział chłopak i wybiegł na korytarz
Drużyny ustawiły się do wyjścia na murawę, były prowadzone przez trzech trenerów.
- Proszę państwa! Drużyny wychodzą na boisko! Udają się w kierunku rezerwy na ostatnią naradę przed meczem! – komentator śledził każdy ruch piłkarzy
- Panowie! Wygramy! – Mark nakręcał drużynę
Wszyscy zaczęli się rozciągać. Musieli się wyciszyć.
 - Nathan! Wyglądasz tak nie swojo… Co jest? –spytał Axel
- No… Jest. Znam zawodnika z numerem dziewiętnaście na koszulce…
- Dziewiętnaście… To ten z czarnymi włosami. Kto to? – spytał napastnik
- To mój kuzyn,  i były przyjaciel- Beck – Nathan  westchnął
- Pokłóceni? Co? A o co poszło?
- No… Niby o taką pierdołę, ale jednak coś poważnego…
- Aha… Ale nie oddasz meczu? Co?- spytał poważnie Axel
- Nie! No co ty! Teraz mam szansę, by pokazać mu, gdzie raki zimują!
- Dobra! Wygrajmy ten mecz! – pobiegli na rozgrzewkę
- Skład obu drużyn jest wam dobrze znany! Nie muszę przypominać! – komentator nie szczędził głosu
Sędzia główny zawołał obydwóch kapitanów drużyn. Decyzja, kto pierwszy rozpocznie mecz? Moneta tylko frunęła w powietrzu.
-  I mecz rozpocznie drużyna… Colourus! – ogłosił Chester – Ale, co to?  Mark Evans, który zawsze bronił bramki dziś siedzi na rezerwie! Czy to może mieć wpływ na wynik końcowy meczu?
Drużyna w  jasno- zielonych koszulkach i żółtych spodenkach długo nie zwlekała z rozpoczęciem. Szybko przeszła do ataku. Piłkę przejął numer dziewiętnaście. Był już na połowię przeciwnika.
- Nathan! – głos Marka obudził przyjaciela z zamyślenia
Obrońca podbiegł do Becka próbując odebrać piłkę. Walka była zacięta i długa, aż Beck kopnął Nathana w prawe kolano. To które „uszkodził”  na treningu. Chłopak upadł.  Beck biegł przed siebie, nie zwracając uwagi na Nathana. Mimo bólu jaki przeszył nogę obrońcy wstał i zaczął biec za kuzynem. Flora bacznie przyglądała się sytuacji na boisku:
- Celia… Wiesz, myślę że…
- Nathan jest zbyt zacięty i zależy mu na zwycięstwie. Nie ściągniesz go z boiska nawet, gdyby miał skręconą kostkę. – przerwał Florze kapitan zespołu
- Łał… - patrzyła na Marka Keytlin
Becka dzieliło ok. dziesięciu metrów od bramki, gdy Nathan dogonił go. Tym razem, próba odebrania piłki powiodła się.  Obrońca nie miał  komu podać, więc sam kierował się w stronę bramki. Co kilka kroków pojawiał się ból, z jakim trudno było walczyć. Nathan podał piłkę Kevinowi. On zrównał się z biegnącym Axelem i szykowali się do wykonania „Smoczego tornada”.  Bramkarz Colourus złapał piłkę w ostatniej chwili. Podał do numeru trzeciego, on zaś do siódmego (Kinga)  czyli napastnika.  Siedem próbował wyprowadzić piękną akcję. Szybko znalazł się za swoją połową. Podał do stojącego bliżej „Łysego”  (tak nazywała go drużyna). Łysy kopnął piłkę tak, że mógł wykonać trzy dobitki. Strzały były coraz to mocniejsze, a Dan nie był odpowiednio przygotowany na za mocne strzały, więc już klęczał przed bramką. Za czwartym razem,  King wybiegł zza Łysego. Nathan zrozumiał. Zasadzka! Nie zważał na bolącą nogę, zaczął biec w stronę bramki najszybciej jak potrafił. By zdążyć zatrzymać strzał, bo Daniel, szybko się nie podniesie. King był już w powietrzu z piłką:
- Barwy śmierci! – kopnięta piłka stała się czarna. Leciała do bramki a Dan, nie wstawał…
Nathan w ostatniej chwili, wyskoczył, i starał się zatrzymać piłkę nogą. Ponieważ innego wyjścia nie było musiał to zrobić prawą. Walczył to z bólem, to z piłką. Jeszcze na domiar złego, Łysy dobiegł  i  musiał  zwiększyć moc strzału kopnięciem. Obrońca tylko miał  nadzieję, że za chwilę będzie po wszystkim, że futbolówka przestanie nacierać z tak wielką mocą, że uda mu się poskromić ból… Mylił się…
Nagle, wybuch… W szarych kłębach dymu, wyłonił się podrapany Łysy, piłki nie było widać. Zawodnicy Raimona patrzyli tylko na dym z nadzieją, że Nathanowi się udało, gola nie ma… Kurz opadł, Nathan leżał na twarzy pod bramką.
- Jest gol? Nie! Nie! Nie, proszę państwa! Piłka jest pod słupkiem! Centralnie! Ale zawodnikom Raimona się  upiekło! – Chester aż wstał z krzesła
Kibice Raimona zaczęli klaskać. Na ławce rezerwowych akcja była podobna, na boisku też.
- Jaaaa…. – Foghendy i Keytlin otworzyły usta
- WOW…- bez głosu powiedziała Flora
O dziwo, Nathan, podniósł się! Wyprostował się i podszedł do Dana, podając mu rękę, by pomóc mu wstać.
- Nathan! Jak ty to zrobiłeś?! Przecież… to było…
- Ja jestem do tego przyzwyczajony. – odpowiedział spokojnie
- Trenerze? Nathan nie wytrzyma całego meczu! – powiedziała Celia
- Nie. Nie zmienimy Nathana. Poradzi sobie!- powiedział trener
Celia tylko spojrzała na Silvie i na Florę. Reszta pierwszej połowy, była spokojna. Nie było specjalnych strzałów, tylko zwyczajne, proste podania i strzały. Piętnasto minutowa przerwa.
- Za piętnaście minut rozpoczniemy drugą połowę. Wynik to 0:0. Kto wygra dzisiejsze spotkanie? Zobaczymy! – komentator poszedł na przerwę
- Na rezerwie u Raimona:
- Nathan! To było szalone! Czemu to zrobiłeś? – spytała Keytlin  siedzącego na ławce, ledwo zipiącego chłopaka
- Wszystko, dla drużyny… - wydusił
- Ale nic ci się nie stało? – spytała Flora
- …- Nathan spojrzał na kolano - …Nie…
Flora mimo wszystko wzięła lód i przyłożyła go to kolana obrońcy.
- Widzę, że cię boli… - spojrzała na niego dużymi, wesołymi, brązowymi oczami
- Mark! Wchodzisz!- krzyknął trener
- Tak jest!
Mark podszedł do Nathana. Usiadł koło niego.
- Teraz będziesz w stanie wykonać „Huragan”? – spytał
- Ch-chyba takk…
- Odpocznij trochę! Napij się! Przygotuj!
- Dobrze… Uda się! – miał zamiar wstać, lecz kolano na to nie pozwalało
- Założymy opatrunek! – Silvia już trzymała apteczkę
- Uwaga! Zaczynamy drugą połowę spotkania!  Zawodnicy już zajmują swoje pozycje! O! Widzę zmianę składu u Raimona! Dana March zastąpi fenomenalny Mark Evans!  - oznajmił Chester
Gwizdek sędziego. Raimon od razu przeszedł do ataku. Jude wyczuwał , że coś będzie źle. Miał rację.  Łysy  sfaulował Kevina, później Ericka, Jacka, Axela i Todda. Liceum Colourus w drugiej połowie zaczęło grać strasznie brutalnie. King popchnął Axela. Sędzia dał siódemce żółtą kartkę. Uspokoili się trochę. Beck znów przeszedł do ataku. Nathan wślizgiem zabrał mu piłkę i biegł do bramki Colourus. Był już w polu karnym, gdy Beck, podciął mu nogi. Skończyło się karnym. Swift przygotował się do strzału.
- Szanowni kibice! Numer dwa przygotowuje się do karnego! Czy będzie gol? Uwaga! Zaczyna! Kopie, piłka leciiiiiiii! – komentator Chester aż wstał z krzesła
Piłka leciała prosto, prościutko w okienko. Gdyby Nathan kopnął piłkę o dwa centymetry w lewo, bramkarz Colourus – Barney, nawet nie zauważyłby jak piłka wpadła do siatki. Niestety milimetrowo odbiła się od poprzeczki i słupka.
- Oooo! Niestey! Raimon nie zdobywa gola… - Chester usiadł
- Kurde… - jęknął Nathan
Wszyscy wrócili na swoje miejsca  na boisku. Mark podszedł do Swift’a.
- Nathan… Nie chcę naciskać, ale…
- Trzeba wykonać huragan…
- Tak. Dasz radę? Musisz dać radę!
- Ok… Musi mi się udać! – obrońca podniósł wzrok na bramkę przeciwników
Mark wrócił na bramkę. Beck znów atakował bramkę. Tym razem, bramkarz musiał sobie sam poradzić.
- Mrok szczęścia! – Beck wykopał piłkę, i zrobiło się kolorowo.
- Boska ręka! – Mark starał się zatrzymać strzał. Ledwo dawał radę. Piłka zatrzymała się w samą porę,  bo Mark, poczuł potężny ból w nadgarstku. Lecz nie dał tego bólu po sobie poznać.
- Jest dobrze!- krzyknął do chłopaków Evans
Zostało piętnaście minut do końca meczu. Wynik był dalej 0:0. Gra była ponownie wznowiona. Nathan podjął decyzję, że teraz wykona „Huragan”. Teraz albo nigdy! Zrobi to w imię drużyny.
- Nathan wykona huragan!?!? – krzyknęła Keytli- da radę???
- Nie jestem pewna… Widać, że kolano go boli nie na żarty! Mogą wystąpić komplikacje… - powiedziała Silvia
- Nathan da radę! Tak. Widać, boli go noga, ale ta iskra w oku… determinacja… Jemu się uda! – krzyknęła Flora
Nathan wyskoczył. Axel podał mu piłkę. Wykonał tak, jak sam uważał, że będzie dobrze. Podczas wykonywania strzału, niebo pociemniało. Zerwał się silny wiatr. Swift kopnął piłkę. Teraz, to było prawdziwe tornado na boisku. Barney próbował zatrzymać piłkę. Wybuch. W kłębach dymu wyłonił się Nathan ze przygiętą nogą. Kurz opadł.
- Drodzy państwo! To jest ta chwila! Raimon, po 85 minutach meczu, zdobywa pierwszego gola! – komentator nie szczędził gardła
Nathan podniósł się. Podbiegli do niego przyjaciele. Gratulowali chłopakowi.
 - Nath! Udało się! Opanowałeś huragan! – Mark podał mu rękę
- Tak! Nareszcie! – podniósł w górę zaciśniętą pięść, na znak zadowolenia.
Wtem rozległ się dźwięk gwizdka sędziego. Koniec meczu!
- To już koniec tego niesamowitego spotkania! Wynik to 1:0! Raimon  wygrywa! – Chester wydawał się być szczęśliwy, bez granic!
Liceum Raimona dostało owację na stojąco od kibiców. Nathan nie mógł stać na prawej nodze. Celia unieruchomiła nogę chłopaka. Colourus bez słowa, zniknęli z boiska.
- Pora wracać! Jest już późno! – trener też był zadowolony
W autobusie piłkarzom nawet nie chciało się rozmawiać, tacy byli zmęczeni.
- Łał! Nathan… To było wspaniałe! – usiadła obok chłopaka Flora
- Wszystko dla drużyny…- odpowiedział z uśmiechem



Zapowiedź!
Udało się! Udało! Wygraliśmy ten mecz! Tylko zostało pytanie: Gdzie jest Nelly? Nie przychodziła na treningi, na meczu też jej nie było… Ale, czeka nas nowa niespodzianka. Następny odcinek pt. „Strefa Footbalu” już wkrótce!



Wow! Siedziałam po dwie godziny dziennie przez cztery dni, i oto on! Pachnący nowością, jeszcze cieplutki, czwarty rozdział! Ta ta ta dam! Sześć i pół strony w Wordzie! Da da dam!
Myślę, że będzie dobrze… Komentujcie!
PS.
Jest trochę dłuższy niż przewidywałam…

3. Chyba mamy problem!


Mark musiał zostać na noc w szpitalu. Kazał Silvi, Celi i Nathanowi powiedziać drużynie, że jutro spóźni się na trening, z powodu szpitala, jednak inni podejrzewali, że tak łatwo Marka ze szpitala nie wypuszczą. Nazajutrz w szkole nadszedł czas treningu. To była ciężka chwila. Nathan nie wyobrażał sobie jak zareagują jego przyjaciele.
- Nathan! – Silvia podbiegła do chłopaka – No i?
- Ach… Jak mam to powiedzieć? „Mark jest w szpitalu, nie przyjdzie na trening.”? Co by sobie pomyśleli?- odpowiedział Nathan
- O! Nie powiedziałam wam, że dziś ci „badacze” przyjdą na trening.- mówi Silvia pokazując grupkę osób idących w ich stronę.
- Ok…
Na boisku zbierał się skład. Nathan układał w myślach zdanie jakie powie drużynie. Nikt nic nie podejrzewał. Gdy drużyna była w komplecie tylko bez Marka, niektórzy zaczęli się zastanawiać co z Markiem. Nathan zbierał się w myślach.
- Nathan, nie wiesz gdzie jest Mark? Wczoraj trenował z oponą.- spytał Jude – bez niego nie zaczniemy treningu…
- Yyyy… Wiecie… Mark, on, dzisiaj nie przyjdzie na trening…- ledwo wydusił Nathan
- Co? Czemu?- pytała drużyna
-… Mark, jest w… w… szpitalu!
Po tych słowach, drużyna zamarła. Nikt nic nie mówił. Nawet wstrzymali oddech. W takiej niekonfortowej sytuacji zostało tylko coś powiedzieć.
- W szpitalu? Dlaczego?- po długiej pauzie odezwał się Axel
Wszyscy popatrzyli na Nathana. W kierunku boiska szła na owe „badania” grupa.
- Wczoraj na treningu… Poznaliśmy nowe osoby. Mark, nie wiem jak to się stało, ale chyba ma wybite ramię…- Nathan z trudem powiedział to swoim kolegom.
Znowu przykra pauza. Zawodnicy byli w szoku. Mecz już jutro! Każdy wpatrywał się w ziemię.
- C-co? Mecz jutro! Nie mamy bramkarza! Co teraz? – Kevin wydawał się zdenerwowany
- Cześć! Jeste… W czymś przerwaliśmy?- spytał podchodząc Dan
-… Nie, nic…- powiedziała Silvia
- Możemy obejrzeć trening? Och, widzę, że nie ma z wami Marka?- spytała Flora
- No niema…- smutnie powiedziała Celia
- Ale trening będzie?- spytała Foghendy
- Musi być… Tak? – spytał Axel
- Tak. -odpowiedziała część drużyny
I znowu. Nathan trenował „Huragan”. Za szóstym razem, wyszło prawie dobrze. Reszta treningu odbyła się słabo, nudnie. Nikt nie miał ich poganiać, dodawać otuchy.
- Oni zawsze tak trenują? – spytała Keytlin Celie
- Nieee… Gdy Mark trenował z nimi, zawsze było dobrze, świetnie. A teraz…- Celia spojrzała na drużynę
- A wiecie już co z Markiem?
- Nie, jeszcze nie… Mamy zobaczyć go po treningu w szpitalu.
Po treningu, Silvia, Celia, Nathan, Axel i badacze poszli do szpitala. Weszli do sali gdzie był Mark. Axel i Nathan rozmawiali z lekarzem.
- Mark! Jak się czujesz? Dobrze z tobą?- pyta Silvia
- Tak. Z moją ręką już wszystko dobrze!- odpowiedział Mark
- Zagrasz jutro w maczu? Drużyna cię potrzebuję! – powiedziała Celia
- Spróbuję! Tylko muszę uważać!
- Musisz!- powiedział stanowczo Dan
W tym samym czasie na korytarzu:
- Panie doktorze, Mark będzie mógł grać jutro na meczu? – spytał Axel
- Gra na jakiej pozycji?
- Bramkarz – odpowiedział Nathan
- Nie, wątpię w to…
- Dlaczego? Bez niego to będzie koniec! – mówi Nathan
- Posłuchajcie… Jest ryzyko, że Mark, może mieć nie tylko wybitę ramię podczas meczu, ale i złamany nadgarstek i przeciążony mięsień, jak coś źle pójdzie. Wtedy ryzyko jest baardzo duże. – odpowiada lekarz
- A jest jakaś pomoc by Mark grał? – pyta Axel
- Hmm… Jest, jest… Ale całego meczu i tak nie wytrzyma.
- Co to? Niech pan mówi! – pogania Axel
- To tak zwana „szyna sportowa”. Pomaga przy kontuzjach, jest wygodna i niewidoczna. Chłopak założy ją pod koszulkę. Powinna mu pomóc. Ale całego meczu Mark nie wytrzyma, gdy będzie bronił bez przerwy specjalne strzały! – lekarz zerknął na jakąś kartkę – Jeśli chcę, to mogę mu tą szynę dać.
- Spytamy go! – mówi Nathan
Weszli do sali. Za nimi doktor.
- Mark. Słyszałem, że jutro gracie mecz – podszedł do łóżka doktor
- Tak
- I co? Będziesz pewnie chciał grać…
- Tak!
- To tak… Mam pewną szynę, na całą rękę, która, pomoże ci bronić bramki.
- Dobrze! Jestem gotowy!- Mark powiedział z zapałem
- Hahaha! Cały Mark! – roześmiali się przyjaciele Marka
Wyszli z sali, skierowali się do domów. Nathan poszedł potrenować, jak wczoraj. Gdy dotarł na miejscę, miał przeczucie, że ktoś go obserwuje. Ćwiczył z tym przeczuciem. Ból kolana nie był już tak mocny jak wczoraj, lecz ciągle był. Fakt. Celia pytała się Nathana czy kolano go dalej boli, jednak on powiedział, że nic mu nie jest. Nagle Nathan przypomniał sobie słowa lekarza: „Nie wytrzyma całego meczu!”.  Pobiegł do Axela jak najszybciej. Z Axelem stał też Dan.
- Axel! Posłuchaj, pamiętasz słowa lekarza? Mark, nie wytrzyma całego meczu! Musimy mieć zastępce! – Nathan dobiegł do chłopaka
- Masz rację!- potwierdził Axel
- Mogę wam pomóc! Też kiedyś byłem bramkarzem! – odzywa się Dan
- Świetnie! Choć sprawdzimy cię! – powiedział Axel i poszli na boisko
Trening wypadł świetnie! Na dziesięć strzałów, Dan nie obronił tylko jednego. Powiedzieli o tym Markowi. On się  zgodził.
Zapowiedź!
Hmm… Mecz już niedługo. Musimy się skupić! Trener  jeszcze pomoże dobrymi radami. Musimy to  wykorzystać!!! Trzeba wygrać ten mecz! Tylko, co się okaże, będzie szokiem dla Raimona. Mark musi się oszczędzać! Kolejny odcinek pt. „Mecz” może być szokujący!
—————————————————————————–
Nom… Trzeci rozdział: Jest!
Teraz tylko poczekam na ocenę!
Komentujcie!!!! 
Następny rozdział może być dłuższy od tych które napisałam…