Nelly biegła
brukowanym chodnikiem przez las. Jej buty na średnim obcasie stukały
rytmicznie. Tylko się nie przewróć, myślała dziewczyna. Chłodny wiatr
rozczochrał jej włosy. Niedopięty w pośpiechu płaszcz powiewał. Ścieżka
wydawała się nie mieć końca. Drzewa, z każdym krokiem stawały się jaśniejsze,
jakby weselsze. Nelly zobaczyła, że przed ławką stoi Mark.
- Cześć!
Przepraszam z spóźnienie! – krzyknęła zdyszana
- Nic się nie stało
– chłopak odwrócił się patrząc na towarzyszkę – Wyglądasz przepięknie.
Dziewczyna
zauważyła, że Evans trzyma bukiet czerwonych róż. Ta się zarumieniła.
- Dziękuję…
-To dla Ciebie-
zaczął Mark wręczając jej bukiet – Nelly… Ja…
- Tak?
- Ja muszę ci coś
powiedzieć – mówiąc to, Mark ujął dłonie dziewczyny – Ja…
****
- To tylko sen… -
Nelly usiadła na łóżku, spojrzała na zegarek – 1 w nocy…
W pokoju było
dziwnie gorąco. A w kominku się nie paliło. Raimon starła pot z czoła i
otworzyła okno. Nocne, chłodne powietrze wdarło się do pokoju. Księżyc świecił
mocniej.
- To tylko sen… -
nie zamykając okna, dziewczyna wróciła do łóżka, po chwili zasnęła.
****
Był słoneczny
dzień. Blask słońca wypełniało pomieszczenia domu. W ten sposób, nadawało mu
bardziej uroczy wygląd. Nelly otworzyła list. Po przeczytaniu treści
uśmiechnęła się. Zerknęła na zegarek. Szybkim krokiem podeszła do toaletki.
Nałożyła tusz, poprawiła zalotką, cienie, puder, błyszczyk. Włożyła białą sukienkę
do kolan, i różowe bolerko. Wyglądała nieziemsko. Po chwili Nelly siedziała w
parku, przed stawem. Zastała tam Marka. Ten ubrany był w czarne spodnie, białą
bluzkę i marynarkę tego samego koloru co spodnie.
- Jak zawsze,
punktualna i piękna – powiedział Evans
Nelly zaśmiała się.
Mark, teraz, uklęknął przed nią, wyciągnął pudełko, w którym był pierścionek…
****
- Co się dzieje?! –
krzyknęła na całe gardło dziewczyna
Pobiegła do
łazienki, przemyła twarz zimną wodą.
- Przecież Marka tu
nie ma! – krzyknęła do swojego odbicia w lustrze – Może coś nas… Nie! … Celia
miała rację. Oni muszą wrócić!
****
Flora otworzyła
oczy. Rozejrzała się dookoła. Nie. To nie był sen. Jest w Manchesterze. Jej
jedna towarzyszka jeszcze spała, pochrapując od czasu do czasu. Dziewczyna
poczuła piękny zapach dochodzący z kuchni. Pokierowała się za zapachem.
- Cześć Dal,
śniadanie robisz? – zapytała Flora
- Smacznego! Wory!
Śniadanie!
Posiłek bardzo
smakował dziewczynom. Po jedzeniu, pokierowały się na padok, po swoje konie.
****
Axela obudziło
pukanie do drzwi. Była dopiero 7:30. Niemożliwe, żeby ktoś już ich ciągnął na
wywiad, trening czy coś w tym stylu. Mozolnie wstał z łóżka, i wolno podszedł
do drzwi.
- Tak?
- Witam … Axel
Blaze? Jak miło mi pana poznać! – powiedziała dziewczyna, stojąca przed
drzwiami
- Mów do mnie na ty
– gdy ktoś mówił na Axela „pan”, czuł się stary
- Pomyliłam pokoje,
przepraszam. A tak, śniadanie będzie za 30 minut. Później trening publiczny,
wywiad, autografy, godzina z dziećmi, obiad, wywiad, mecz treningowy, kilka
słów dla reporterów i odpoczynek.
Już nam gospodarują
czas, pomyślał Axel. Trzeba obudzić Marka i Juda. Każdy z chłopców miał
oddzielne pokoje. Gdy Blaze nie mógł normalnie obudzić brata Celi, to do akcji
wkroczyła poduszka. Chłopak skoczył na równe nogi jak oparzony.
- Śniadanie za 15
minut.
Teraz Mark. To
będzie wyzwanie. Tym razem, ani zwyczajne budzenie, ani poduszka nie dała rady.
Po chwili namysłu, Axel poszedł po spryskiwacz do roślin.
- Śniadanie
Niedługo potem
zawodnicy zajadali kanapki. Mark był jakiś nie swój. Śniło mu się coś dziwnego…
****
Około 8, Nathan
obudził się w Atenach.
- Cześć! – zaczął
jakiś chłopak – Jak się spało?
- Dobrze. Jestem
Nathan
- Michai. To jest
Dana (czyt. Dejna), Jess i Bayno.
- Podobno należałeś
do drużyny piłki nożnej? – zapytała Deina
- Tak…
- Opowiedz nam o
tym sporcie! – wypalił Bayno
- No, cóż.
Jedenastka ludzi biega po boisku i kopie piłkę.
- To wiemy. Mów,
jakie to uczucie, jak zdobędziecie gola, jak bramkarz wpuści piłkę. Jak to jest
wygrać a jak przegrać? Każde uczucie, sytuację, i co najważniejsze innych
zawodników! – powiedziała Jess
****
Keytlin uderzyła
pięścią w stół. Nic jej nie wychodziło. To już szósta kartka, którą wyrzuciła.
Obok niej leżały materiały, szkice, nitki i różne fotografie.
- Wszystko w
porządku? – do pomieszczenia wpadła dziewczyna
- Tak. Tak, Lano. W
jak najlepszym… - westchnęła – tylko szkoda, że nic nie mogę zaprojektować!
- Spokojnie! Pokaż
projekty – Lana wzięła kartki zaczęła je przeglądać – Yhym… Ooo! Uuu… No, no…
To jest świetne! Te suknie, a szczególnie ta! Niewinnie pociągająca, ale
niebezpieczna! A ta! Spokojna a z charakterem. O! Klasyczna, idealna na biurowe
wyjazdy!
- Trzeba je uszyć!
Jak coś zawale, to będzie koszmar, a nie mam jeszcze namiarów…
- Ja będę twoją
modelką! Możesz robić z moimi włosami co chcesz, możesz wbijać w mnie szpilki
na przymiarce! Naprawdę! Zwołam jeszcze kilka dziewczyn! Jesteś Keyt genialna!
Będziesz moją idolką!
- Dziękuję. Nie
wiesz jak mi pomagasz.
****
- Flora! –
krzyknęła Dal – Nic ci nie jest?
- N-nie… Trochę się
poobijałam… - dziewczyna wsparła się na rekach
- To już drugi raz,
kiedy spadasz z Sary. Co się dzieje?
- To ten wyjazd.
Wiesz. Przyjaciele, rodzina…
- Taaa… Myślę, że
to coś innego. Chodzi o rozstanie. Mów! – Woryan zsiadła ze swojego konia
- O czym ty mówisz?
Żadne rozstanie! Ja nawet chłopaka nie mam!
- Spokojnie! –
odwróciła się do Dal – Nie jestem pewna…
- Wsiadamy!
Trening!
****
- O Boże! Axel! –
krzyknął Mark
Chłopak leżał na
środku boiska.
- N-nic mi nie
jest… - powiedział Blaze
Jude pomógł mu
wstać.
- Spróbujmy znowu!
Tym razem, Axelowi
nie wyszło Ogniste tornado, a Markowi Boska ręka.
- Przerywamy
trening!
****
- Au!
- Przepraszam!
Rozkojarzyłam się! – Keyt szybko wyciągnęła szpilkę z materiału
Lana miała na sobie
kilku warstwową suknię balową, koloru krwistej czerwieni. Góra ubioru, była
cała w cekinach, kryształkach i błyszczących czarnych koralików. Dół, był w
większości koronkowy. To znaczy tiulowa pierwsza warstewka, stanowiła ochronę
przed następnymi szorstkimi materiałami. Jedna warstwa, była czarna. Na głównej
„stronie” koronki, były naszywane brokatowe łodygi i kwiaty. Trzeba było to
wszystko upiąć szpilkami, a potem zszyć. Keytlin i Lana miały przed sobą co
najmniej 3 godziny stania, kłucia, zszywania i namysłu.
****
- Żyjesz? – zapytał
Michai
To już chyba
czwarty upadek Nathana, przy przeskakiwaniu przez płotki.
- Chyba nie umiem…
- Umiesz! Każdy
lekkoatleta powinien to umieć! – powiedziała Jess
- Ja już nie jestem
lekkoatletą. Jestem bardziej piłkarzem.
- Nathan. Spróbuj
sobie przypomnieć. Za chwile będzie skok o tyczce, a jak tego nie będziesz
umieć, to się tam połamiesz – wtrącił Bayno
- Dobra. Zaczynajmy
****
I tak minęły dwa
dni. Nieudane treningi Axela, Marka, Juda, Nathana i Flory. U Keytlin było
podobnie. Lana była strasznie pokłuta. Mimo to, chętnie pomagała swojej idolce.
Dan miał już za sobą pierwszy mecz tenisa. Przyjaciele oglądali jego zmagania…
Pewnego dnia, do ćwiczących na olimpiadę, przyszedł trener…
- Posłuchajcie.
Dziś, jak wiecie, zaczynają się mistrzostwa. Musimy się teraz skupić. To będzie
jednodniowa kwalifikacja.
Skład się
zakwalifikował. Cieszyli się. Nathan miał największą ochotę, na powrót do
Japonii.
- Świetnie! Tak
trzymać! – pochwalił ich trener
- Wrócimy? –
zapytała Dana
- Jakie wrócimy?
Zostajecie tu, do następnej olimpiady jutro, a jak się uda, zostajecie tutaj
jeszcze przez rok, czy dwa…
Nathana zamurowało.
Rok? Dwa? Niemożliwe… Wrócili razem do hotelu. Właśnie zadzwonił Mark. Razem z
Nathem zaczęli rozmowę przez Internet.
- Cześć! Jak tam?
Słyszałem, że się zakwalifikowaliście!
- No tak… A co u
was?
- Kiepsko. Nie
wychodzą nam techniki… Na dodatek dowalili nam jeszcze tydzień… A gdy dobrze
pójdzie, jedziemy na „rajd” po Europie…
- Jutro olimpiada…
Gdy wygramy – Swift przetarł twarz – zostajemy na rok, albo 2…
- Co ty gadasz? Weź
tam namów tego waszego trenera! Muszę kończyć, trzymam kciuki! Na razie!
Mark opowiedział
Axelowi i Jude’owi. Idzie coraz gorzej… Gdy Nathan walnął czołem w stół,
zadzwoniła Flora.
- Hej… Eee… Nie
powinnam pytać, ale, co robisz z głową na stole?
- Dzwonił Mark…
- Tak bardzo cię
zdołował?
- Po części. Im,
gdy wszystko dobrze pójdzie, jadą w coś tam po Europie.
- Ach…
- My możliwe, że
posiedzimy tu jeszcze…
- Rok albo dwa! –
rzuciła wściekła Jess
-Co?! Wiesz co to
znaczy? Drużyna, może się rozpaść! Raimon nie może stracić takich mistrzów!
- Spokojnie… Co u
ciebie?
- Wracam za 3-4
dni. Jutro macie tą olimpiadę? – zapytała Flora
- Tak. Niestety…
Trzymaj się. Pa!
Po rozmowie, Nathan
wyłączył komputer i usiadł na łóżku. Musiał podjąć decyzję…
****
Flora podeszła do
okna. Powstrzymała łzy. Podeszła do niej Dal.
- Co ci jest?
Widzę, że coś jest nie halo.
- N-no, tak.
Widzisz. Jest taki kolega chłopaka mojej przyjaciółki. I, on teraz wyjechał.
On, no wiesz, jest fajny…
- Podoba ci się?
Dziewczyna pokiwała
głową. Przysiadła się Wory, która słyszała słowa Flory.
- I ja mu tego nie powiedziałam.
Trenuje piłkę nożną. Naprawdę, bardzo go lubię, ale nie wiem czy… on…
- Też czuje to samo
do ciebie. – dokończyła Woryan
- Tak…
- Ty, jutro do
niego pojedziesz. Ale najpierw, zrobimy cię na bóstwo!
Zapowiedź!
Dziś jest olimpiada Nathana!
Flora, przyjedzie, razem z całą drużyną. Będą go wspierać na żywo. Czy wygrają
mistrzostwa? Zostaną na 2 lata? Co zrobi Swift, jak zobaczy Florę? Jaki będzie
koniec tej całej przygody? Czytajcie następny odcinek pt. „Ile można czekać?”.
To będzie świetne!
----------------------------------------------------------
Hejo!
27 rozdział jest!
Jest dłuższy od pozostałych.
Chyba ciekawy.
Aha!
W zakładce postacie, dodałam nowe... postacie xD
Miłego czytania! <3
Fajny
OdpowiedzUsuńBiedni
Miejmy nadzieje, że wszystko się
ułoży
Weeny
Dzięki
UsuńNo
Dokładnie
Dziex
Dwa lata?
OdpowiedzUsuńNieeeeee. ;'c ;'c ;'c Będę płakać.
Biedni ;c
Mam nadzieję, że wszystko się ułoży tak żeby oni wrócili ale i tak wszyscy byli szczęśliwi...
Genialnie piszesz. <3
Weny :3
No...
UsuńNie płacz! Bo ja zacznę!
No
Ha, i o to chodzi
Dzięki xD
Dzięki
Świetny. :D
OdpowiedzUsuńOby wszystko się jakoś ułożyło.
Nelly ma ciekawe sny. :P
Czekam na następny. ^^
Weeny. :*
Dzięki
UsuńSpoko
Wiem wiem
Ja też
Dzięki :*
Super rozdział!!!!
OdpowiedzUsuńTak sie smutno robi jak sie widzi(czyta) ze wszystkim nic nie wychodzi :c
o mało nie spadłam z krzesła jak przeczytałam to "rok, albo 2" o.o To jest straszne, przeciez chce wygrac, a nie chce psuc zespołu :c no i Axel, Jude i Mark. Biedacy moi ;(
strasznie ciekawe jak sie wszystko ułoży :3
weeeeeny :***
PS. Przepraszam że dopiero teraz dodaje koma <3
Dzięki!
UsuńNo wiem... Ale cóż...
Tak? Hmm... Biedni...
Ja też chce wiedzieć! xD
Dzięki
PS
Spoko ;)
Rozdział super !!
OdpowiedzUsuń"zgaduje"(ja to wiem) że Nelly jest po uszy zakochana w Marku.:*
Nie Tylko Nie To !!! Nathan może zostać na rok albo dwa... NIEEEEEEEEEE !!!! (totalny protest i rozpacz)
Biedna Lana ją szpilkami nakłuwają, jakiś rodzaj akupunktury ? XD
WENY !
nieokreślona
Dzięki!
Usuń"Zgadujesz"? xD
No, nie!
Dobry pomysł